Reklama

Ekolodzy do wynajęcia: za 100 tysięcy złotych pomogą inwestorowi

Sprowadzona przez mieszkańców gminy Miłkowice Grand Agro - Fundacja Ochrony Środowiska Naturalnego spod Warszawy - od miesięcy dławi budowę centrum selektywnej zbiórki odpadów w Rzeszotarach. Jej prezes składał inwestorowi propozycje, że zamiast przeszkadzać, pomoże za "odpowiednią sumę pieniędzy". Nagrania, na których targuje haracz, wraz z doniesieniem o przestępstwie trafią na dniach do legnickiej prokuratury.

Zajmująca się skupem złomu spółka RMC Polska nabyła trzyhektarową działkę obok Dino za Rzeszotarami pod centrum selektywnej zbiórki odpadów wtórych i złożyła do wójta Miłkowic wniosek o wydanie decyzji środowiskowej.

A potem inwestor zderzył się ze społecznym oporem. Protestujący ściągnęli pod Legnicę fundację Grand Agro z Nowego Dworu Mazowieckiego, aby była ich reprezentantem. To otwiera ekologom drogę do składania zaskarżeń w przypadku, gdyby decyzja wójta Miłkowic była korzystna dla inwestora. Raz już taka interwencja okazała się skuteczna (patrz: "SKO cofnęło decyzję w sprawie centrum recyklingu w Rzeszotarach".)

Rafał Matyasik, prezes RMC Polska: - Ustawodawca miał kiedyś piękną ideę, by fundacje proekologiczne, którym z definicji zależy na dobru środowiska naturalnego, mogły dołączyć w charakterze strony do każdego postępowania administracyjnego dotyczącego takich inwestycji jak nasza. Nikomu do głowy nie przychodziło wówczas, że przerodzi się to w patologię.

Potraktował mnie jak żebraka

Rafał Matyasik twierdzi, że prezes Grand Agro Jan Kazimierz Mroczkowski ponad rok temu zaprosił go na spotkanie w warszawskiej kawiarni, gdzie za pomoc przy pozytywnym załatwieniu sprawy zażądał pieniędzy: 70 tysięcy złotych dla siebie i 70 tysięcy złotych na konto fundacji. Z tego spotkania pochodzi nagranie, którego fragment upublicznił legnicki dziennikarz Andrzej Andrzejewski na antenie Radia Wrocław.

W nagraniu słychać głos Jana Kazimierza Mroczkowskiego. Prezes Grand Agro, dotąd reprezentujący protestujących mieszkańców, proponuje inwestorowi:  "Jak dostaniemy odpowiednią sumę pieniędzy, to zrobimy operat środowiskowy i bardzo głęboki raport, który bardzo może wam pomóc".

- Żebym nic nie robił, chciał mi dać 5 tysięcy złotych - mówi o tamtym spotkaniu z Rafałem Matyasikiem Jan Kazimierz Mroczkowski. Choć minęło już kilkanaście miesięcy, wciąż aż kipi ze złości. - Potraktował mnie jak żebraka.

W nagraniu Jan Kazimierz Mroczkowski targuje się o wysokość darowizny. 

"Nie wiem, czy wy chcecie tam dalej robić czy nie robić. Czy też Pan powie, że mnie nagrał i zaraz na policję da" - mówi prezes Grand Agro. 

"No, ja tak jak rozmawiałem z Panem. Jak trzeba pomóc coś fundacji, to jesteśmy w stanie pomóc, ale w momencie kiedy..." - zaczyna Rafał Matyasik.

Jan Kazimierz Mroczkowski mu przerywa: "Ale nie 10 tysięcy! My nie jesteśmy żebrakami. Nie 10 i nie 20 tysięcy, wie Pan. Jak chce Pan pomóc to 100 tysięcy, to rozumiem".

Co najwyżej zachowałbym się nieetycznie

Rafał Matyasik twierdzi, że podobnych "taśm" ma więcej. I że kompromitują też przedstawicieli lokalnej społeczności, którzy na jednym z nagrań dzielą przyszłe wpływy z "haraczu". Jak zapowiada, wszystkie zdobyte przez siebie dowody jeszcze w tym tygodniu złoży w legnickiej prokuraturze wraz z zawiadomieniem o podejrzeniu przestępstwa. 

Jan Kazimierz Mroczkowski jest pewien bezkarności. - Nic mi nie zrobią, bo żadnego przestępstwa nie popełniłem. Jeśli za pieniądze byłem gotów odstąpić od postępowania, to co najwyżej zachowałbym się nieetycznie - mówi. Porównuję to do zachowania osiłków z bejsbolami, którzy proponują restauratorowi, że grzecznie wyjdą z lokalu, jak im zapłaci. Prezes Grand Agro nie widzi analogii. - Coś Panu powiem: tak naprawdę chciałem, żeby RMC Polska wpłaciło darowiznę, a ja i tak bym ich zaskarżył - mówi konfidencjonalnie.

Prezes Grand Agro nie ma nic przeciwko temu, żeby prokuratura przyjrzała się sprawie. - Jak Matyasik mnie nie poda, to ja podam jego. Będę go skarżył o milion złotych odszkodowania za pomówienia - obiecuje. 

Negocjacje biznesowe

Jan Kazimierz Mroczkowski opublikował na oficjalnej stronie fundacji Grand Agro swoje oświadczenie. Niewiele w nim konkretów. Głównie bełkotliwe pretensje pod adresem Rafała Matyasika, że nagrywa (cytat) "prywatne rozmowy kontrahentów", "negocjacje biznesowe".

"Wyciszenie niepokoi społecznych zaproponowałem w tym sensie, ze możemy wspierać mediacje pomiędzy firmą RMC a mieszkańcami, ale nie mamy, jako Fundacja żadnego wpływu na SKO ani funduszy na taki cel, zaproponowałem wpłatę darowizny 100 tysięcy zł. (....) Zaznaczam ze nie jestem Urzędnikiem Państwowym, nie mam wpływu na wydanie jakiejkolwiek decyzji środowiskowej, a w statucie mamy zapisane darowizny i zbiórki, wiec jak pan Matyasik reprezentujący firmę RMC chwali się, że ma miliardy ( tak powiedział w kawiarni) to suma 100 tysięcy pomogłaby fundacji pokryć wiele kosztów statutowej działalności i nie uszczupliła miliardowego konta RMC" - pisze Jan Kazimierz Mroczkowski (zachowaliśmy oryginalną pisownię - dop. red.). 

Obajtek cenniejszy niż Puszcza Białowieska

Grand Agro - Fundacja Ochrony Środowiska Naturalnego ma bardzo zaskakujące - jak na organizację ekologiczną - portfolio. Od powstania w 2015 roku popierała m.in. przekop Mierzei Wiślanej, prowadzoną przez Lasy Państwowe wycinkę Puszczy Białowieskiej i budowę zagrażającego migracjom zwierząt muru na granicy z Białorusią. Angażowała się też w obronę Daniela Obajtka i PKN Orlen przed publikacjami koncernu Ringer Axel Springer. Sądząc z wpisów na Facebooku ostatnio pochłania ją krucjata przeciwko organizacjom prozwierzęcym, odbierającym oprawcom katowane psy, koty czy krowy. Utrzymuje się z darowizn. Sprzedaje Certyfikaty Transparentności Ekologicznej z logo Grand Agro wpisanym po amatorsku w... logo Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jan Kazimierz Mroczkowski mówi, że wydali ich już około 30, ale nie chce zdradzić, na jakich zasadach można uzyskać taki papier i jaki jest udział ONZ w tym przedsięwzięciu. Tajemnica.

Jeszcze większym sekretem jest hasło dostępu do grupy dyskusyjnej gov.com.pl. Jak wyjaśnia Jan Kazimierz Mroczkowski Grand Agro wykorzystuje ją do kontaktu z sygnalistami i zbierania haków na każdego, kto zalezie fundacji za skórę (lub z kogo da się ściągnąć skórę). - O, pan hasła na pewno nie dostanie - mówi zadowolony z siebie prezes. 

Kto po RMC Polska? Royal Bees Recycling

Fundacja Jana Kazimierza Mroczkowskiego najaktywniejsza jest na Mazowszu. Ale jak już przywędrowała pod Legnicę, to rozejrzała się dookoła i namierzyła kolejny cel.  1 marca 2023 roku ówczesny prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski włączył fundację Grand Agro w charakterze strony do postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji środowiskowej dla centrum badawczo-rozwojowego z zakładem przetwarzania baterii Li-ion przy ul. Nasiennej. Ciąg dalszy nastąpi.

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/07/2024 10:04
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    SENEK - niezalogowany 2024-07-30 08:20:17

    Przypuszczam, że podobne taśmy mają niektórzy legniccy deweloperzy

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Stefek - niezalogowany 2024-07-30 11:25:46

    na pewno mają, tak sądzę, oni taśmy, ktoś inny klucze, takie tam bajki z filmów opowiadasz

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stefek albo Wandzia... - niezalogowany 2024-07-30 08:29:01

    Mają. I co z tego?9

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Ste - niezalogowany 2024-07-30 09:20:43

    Tak wygląda temat ekologii (patologii) na świecie i w Polsce. "Ostatnie pokolenie" i tym podobne organizacje działają na tej samej zasadzie

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Marian - niezalogowany 2024-07-30 13:05:03

    Bawi mnie ten artykuł, bo akurat ta fundacja to jedyna, która nie chce pieniędzy, a naprawdę pomaga legnickim mieszkańcom. Jej prezes to facet co ma pieniądze, dawno na emeryturze, zarobiony i nie bierze kasy z państwa. Mieszkańcy wiedzą, że mogą do niego zadzwonić w swojej spawie. Nie raz i nie dwa się dziwił co się wyprawia w Legnicy w sprawie biznes-śmieci i akurat ta spółka od baterii jest u niego na tablicy od 2-3 lat - bo to my, mieszkańcy żeśmy to zgłaszali i jego machloje. Gdyby nie ta fundacja, już dawno byśmy tu wdychali samą chemię z powietrza. Śmierdzi mi ten artykuł - komuś bardzo nie podoba się to, że oni pomagają mieszkańcom i to nie pierwszy raz na nich naskakują.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    W dzień Stefek, w nocy Wandzia - niezalogowany 2024-07-30 13:19:35

    Szkoda, że nie sprawdziliście, że m.in. te "katowane psy" to emerytowane psy policyjne i wojskowe i stąd ich rany i blizny, dawno zresztą zaleczone, co było widać na zdjęciach. I jak najbardziej ci spod warszawy mają rację co do innych pseudo-fundacji pseudo-ekologicznych - sprawdźcie sobie o kim piszą, kiedy i za jakie sumy wgl ruszają tyłki zza biurka, żeby cokolwiek sprawdzić a co dopiero interweniować. Poważane media pisały o nich i dawno podważyli ich wiarygodność. Jakoś w Lcy nikt z nich nie miało ochoty się pojawić w naszych sprawach, bo nie miał im kto zapłacić :-]

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do