
W wielu miejscach na świecie Ukraińcy wychodzą dziś na ulice, by upomnieć się o swych rodaków więzionych z pogwałceniem wszelkich międzynarodowych konwencji i torturowanych przez Rosjan. Akcja "Powrót do domu" odbyła się także w Legnicy. Na transparentach pojawiły się zdjęcia okrutnie wychudzonych jeńców i hasła domagające się zdecydowanej reakcji międzynarodowych instytucji.
W rosyjskiej niewoli jest około 8 tysięcy Ukraińców. Są wśród nich żołnierze, ale też kobiety i dzieci, dwunasto- czy trzynastolatkowie, uznani przez okupanta za zagrożenie.
- W Chersoniu, który przez rok znajdował się pod radziecką okupacją, młodą dziewczynę wtrącono do więzienia tylko dlatego, że miała w domu ukraińską flagę, a okna jej mieszkania wychodziły na lotnisko. Rosjanie posądzili ją o naprowadzanie ataków bombowych na lotnisko. - opowiada Oksana Pavlenko, dziennikarka, która ze swą rodziną schroniła się w Polsce.
- Jeńcy są traktowani strasznie - mówi Svitlana Fedorovska, uchodźczyni ze zrujnowanego doszczętnie Mariupola. - Są trzymani bez dostępu świeżego powietrza, głodzeni, bici, poddawani torturom na różne sposoby. Wracają bez wewnętrznych organów. Rosja narusza wszelkie międzynarodowe konwencje, a mimo tego ani Czerwony Krzyż, ani Organizacja Narodów Zjednoczonych nie robią wiele, aby to zmienić.
Po części porwanych zaginął wszelki ślad. Tak jest na przykład z prezydentami Chersonia, rodzinnego miasta Oksany, przetrzymywanymi już dwa lata w niewiadomym miejscu.
Legnicką manifestację zorganizowały kobiety, uchodźczynie z Ukrainy. Na spotkanie wybrały symboliczne miejsce - plac Słowiański, z którego usunięto pomnik upamiętniający rosyjskich żołnierzy. O godzinie 14 zgromadziło się tam ponad trzydzieści osób. Dorosłych, dzieci. Do Ukraińców dołączyli Polacy, m.in. legnickie radne Bogumiła Wszelaka, Katarzyna Odrowska i Radosława Janowska-Lascar. Byli też Jerzy Pawliszczy i Bogdan Pecuszok ze Związku Ukraińców w Polsce. Odczytano wstrząsające relacje o kilku z tysięcy Ukraińców, którzy dostali się do rosyjskiej niewoli.
Na krótko spotkanie zakłócił przechodzący przez plac mężczyzna z walizką na kółkach, wypominając uczestnikom manifestacji ofiary Wołynia. Kiedy mikrofon trafił w ręce Radosławy Janowskiej-Lascar, odniosła się do tego incydentu: - Są między naszymi narodami historyczne zaszłości. Nie wolno zapomnieć o przeszłości, ale jeszcze ważniejsze jest, aby patrzyć w przyszłość. Tak naprawdę, tylko ona się liczy.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!