Reklama

Kto zyska, a kto straci na unijnej dyrektywie potocznie nazywanej ACTA 2

06/04/2019 06:00

Bardzo wiele się mówi o kontrowersyjnej dyrektywie, jaką przyjął Parlament Europejski. Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, potocznie nazywana ACTA 2 w teorii powinna zwiększać ochronę utworów objętych prawem autorskim. W rezultacie jednak wprowadza dość kontrowersyjne zapisy, które mogą zaszkodzić w szczególności twórcom, którzy dopiero zaczynają swoją karierę.

Wielu nie zorientowanych w temacie dziwi się dlaczego tak spora liczba osób jest przeciwna tym nowym przepisom i dlaczego wielu twórców je krytykuje. Sam od wielu lat jestem twórcą, a od prawie czterech lat jestem prezesem Stowarzyszenia Twórców Kultury Sproject, którego celem jest promowanie i wspieranie twórczości niezależnej.

Jak już na wstępie wspomniałem nie uważam tych nowych przepisów za dobre rozwiązanie. Aby wyjaśnić dlaczego tak uważam przytoczę dwa artykuły wzbudzające najwięcej kontrowersji oraz postaram się objaśnić te najczarniejsze scenariusze związanie z wejściem w życie tych przepisów.

Na początek artykuł 13. Dostawcy usług społeczeństwa informacyjnego, którzy przechowują i zapewniają publiczny dostęp do dużej liczby utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną zamieszczanych przez swoich użytkowników, we współpracy z podmiotami praw podejmują środki w celu zapewnienia funkcjonowania umów zawieranych z podmiotami praw o korzystanie z ich utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną bądź w celu zapobiegania dostępności w swoich serwisach utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną zidentyfikowanych przez podmioty praw w toku współpracy z dostawcami usług. Środki te, takie jak stosowanie skutecznych technologii rozpoznawania treści, muszą być odpowiednie i proporcjonalne. Dostawcy usług przekazują podmiotom praw adekwatne informacje na temat funkcjonowania i wdrażania środków, a także, w stosownych przypadkach, adekwatne sprawozdania na temat rozpoznawania utworów i innych przedmiotów objętych ochroną oraz korzystania z nich.

Jak to zwykle z tekstami prawnymi bywa jest tu sporo mało zrozumiałego bełkotu, który trzeba przełożyć z prawniczego na polski. Na początku mamy wskazane podmioty, których przepisy dotyczą, czyli wszelkie serwisy umożliwiające publikację treści przez użytkowników. Facebook, Youtube, Vimeo i inne serwisy społecznościowe będą zobowiązane do sprawdzania każdego filmu, nagrania audio czy tekstu pod kątem ewentualnego naruszenia praw autorskich. Szczególnie istotne są tu fragmenty: „w celu zapobiegania dostępności w swoich serwisach utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną” oraz „stosowanie skutecznych technologii rozpoznawania treści”. Z tych dwóch fragmentów wynika, że serwisy muszą stworzyć oprogramowanie, które będzie wykrywać wszelkie możliwe naruszenia prawa autorskiego. Przykładowo jeśli zajmujemy się recenzowaniem filmów i zamieścimy w naszej recenzji fragment filmu nawet będący jego zwiastunem to on powinien zostać przez automat wykryty i prewencyjnie zablokowany w celu zapobiegnięcia naruszenia prawa autorskiego. Oczywiście pozostaje prawo cytatu ale ciężko stwierdzić czy automat będzie w stanie rozróżnić cytat od piractwa i innych nadużyć związanych z prawem autorskim.

Jeszcze tu zwrócę uwagę na inny problem do jakiego to mogą doprowadzić te przepisy. Wyobraźcie sobie, że recenzent postanawia rzetelnie i krytycznie ocenić film. Wskazuje mankamenty i pokazuje je w swoim materiale. Artykuł na końcu mówi też o konieczności raportowania podejrzeń o naruszenie prawa autorskiego. Pojawia się zatem pytanie czy negatywna recenzja filmu będzie mogła się ukazać w takiej sytuacji? Moim zdaniem pod pretekstem ochrony praw autorskich wydawcy i dystrybutorzy filmów dostają bicz na recenzentów. Podobna sytuacja dotknie również tzw. gamerów czyli twórców internetowych tworzących treści z gier komputerowych. Wejście przepisów może skutecznie zablokować wszelkie filmy tego typu. Również różnego rodzaju kompilacje filmików mogą zostać zablokowane. Kolejna grupa filmów jakie ta cenzura może dotknąć to filmy fanowskie. Ciężko stwierdzić jednoznacznie czy muzyczne covery albo przeróbki utworów nie staną się też ofiarami tych przepisów. Jedynie twórcy internetowi tworzący w całości autorską treść raczej mogą spać spokojnie. Dla nich ten artykuł nie zmienia nic.

Kontrowersję wzbudza też tak zwany podatek od linków. Jak to mawiają „jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze” i w tym przypadku to stwierdzenie idealnie odzwierciedla problem. Przepisy są bardzo nieprecyzyjne oraz zostawiają spore pole do interpretacji, a co za tym idzie w dużej mierze zależeć będą od ostatecznego dostosowania przepisów krajowych do tego prawa unijnego. Jednak już sama idea „podatku od linków” jest problematyczna. Najlepiej to zobrazować takim stwierdzeniem, że Google i Facebook zarabiają miliardy na cudzej pracy więc powinni za to zapłacić. Bardziej ogólnie chodzi o to, że wszelkie serwisy społecznościowe, „agregatory treści” jak np. polski wykop.pl oraz wyszukiwarki internetowe miałyby się dzielić zyskami za wyświetlanie fragmentów publikacji. Można powiedzieć, że to dobrze, że autorzy tekstów dostaną kasę. Tylko czy aby na pewno i czy faktycznie na tym zyskają wszyscy publikujący w internecie.

I tu zaczynają się schody. W przypadku wyszukiwarek, a szczególnie Google cena reklamy jest stosunkowo nieduża. W skali całego świata z tych małych kwot robią się miliardy ale czy w drugą stronę biorąc jakiś procent z dochodów internetowego potentata i dzieląc tą kwotę pieniędzy między wydawnictwa i inne podmioty jakie miałyby otrzymać kasę z tytułu praw autorskich czy mały bloger coś zarobi? Co najwyżej kilka groszy. Zyskają tylko wielkie korporacje, które tworzą dużo treści oraz mogą też zyskać organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi np. ZAIKS. Aczkolwiek Google też tak łatwo się nie da i może ograniczyć wyniki wyszukiwania tak aby zminimalizować swoje straty z tytułu tej opłaty. Inaczej sprawa wygląda w przypadku serwisów typu wykop, czy serwisów społecznościowych jak Facebook. Wyobrażacie sobie korzystanie z Facebook'a bez możliwości udostępniania zewnętrznych linków np. do ciekawych artykułów albo dostępności takiej funkcjonalności tylko w wersji płatnej serwisu?

Niestety ale pomysł podatku od linków do tego właśnie może doprowadzić. Tego jako niezależny twórca obawiam się bardziej. W obecnych czasach to właśnie możliwość promowania się za darmo dzięki serwisom społecznościowym i agregatorom treści mali, niszowi twórcy mogą zaistnieć i wypromować się. Wprowadzenie opłat za linki, a co za tym idzie możliwe zmiany we wspomnianych serwisach uderzą w portfele tych na początku kariery i bez wsparcia dużych wydawców, a ci duzi akurat poradzą sobie z takimi ograniczeniami, bo w jakimś stopniu im się zwróci. To jest niestety znaczne zagrożenie zarówno dla dziennikarzy jak i twórców internetowych, którzy niejako rykoszetem oberwą na tych zmianach. Oczywiście to póki co tylko czarny scenariusz ale niestety całkiem możliwy.

Z artykułem 11 dyrektywy wiąże się jeszcze jedna kwestia otóż odnosi się do wydawców publikacji prasowych. Czy bloger, redakcja prowadzona przez organizację społeczną albo jakiś mały portal nie będący formalnie zarejestrowany jako wydawca prasowy może też otrzymywać kasę za linki? Tu pojawia się m.in. ten aspekt interpretacyjny, bo dlaczego przepisy mają wspierać tylko prawa autorskie firm, korporacji prasowych, a już niezależny redaktor prowadzący bloga ma być poszkodowany? Pozostawiam to już do indywidualnej oceny.

Podsumowując nowa dyrektywa z tymi kontrowersyjnymi zapisami może bardziej zaszkodzić twórcom niż chronić ich prawa. Jest ona korzystna dla dużych wydawców i może odbić się na tych mniejszych. Internetowi giganci tak łatwo nie pomniejszą swoich dochodów i będą szukać rozwiązań pozwalających rekompensować straty. Pojawia się tylko pytanie czyim kosztem? Jako twórca jestem za wprowadzaniem zmian i ujednolicaniem przepisów dotyczących praw autorskich ale to w mojej opinii powinno iść raczej w stronę upraszczania przepisów i wyrównywania szans dla wszystkich twórców, a nie wzmacnianiu największych graczy na rynku.

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do