Maciej Kupaj, rok po zaprzysiężeniu: Mamy dużo rzeczy do nadgonienia

Wczoraj minął pierwszy rok nowej władzy w Legnicy. 7 maja 2024 roku Maciej Kupaj przejął miasto po 22 latach rządów Tadeusza Krzakowskiego. Co się zmieniło? Poniżej publikujemy podsumowanie zamieszczone na fanpage`u prezydenta i rozmowę z Maciejem Kupajem.

Rozmowa z prezydentem Legnicy Maciejem Kupajem.

Po Tadeuszu Krzakowskim przejął Pan miasto z wieloma problemami, ale najbardziej dotkliwym dla legniczan był stan dróg. Na „tadziury” mieszkańcy mówią dziś „kupajdziury” i nie obchodzi ich, że dziurawe ulice nie są efektem roku rządów Macieja Kupaja ale kilkunastu lat zaniedbań. Co Pan na to?

- Wszyscy wiedzą, w jakim stanie odziedziczyliśmy miasto, i – mam nadzieję – wszyscy dostrzegają też, jak zależy nam, by uporać się z szeregiem zaszłości. Uruchomiliśmy naprawy nawierzchni ulic i prowadziliśmy je bez przerw, cały rok, także zimą przy niskich temperaturach. Zmieniliśmy technologię: nie zasypujemy dziur lepiszczem, jak wcześniej, ale wycinamy całe fragmenty zniszczonej nawierzchni i kładziemy nowy asfalt, aby efekt był trwały. Robimy to z dużą determinacją, więc tak naprawdę dzisiaj trudno znaleźć w Legnicy dziurawe drogi. One jeszcze nie są idealnie równe - to wymaga nie tylko milionowych nakładów, ale też rozłożenia inwestycji w czasie, aby nie zakorkować całego miasta. Opracowaliśmy i krok po kroku realizujemy ambitny Legnicki Program Drogowy czyli rozpisany do roku 2029 harmonogram remontów ulic i chodników.

Jako opozycyjny radny wytykał Pan poprzednikowi niedopilnowane albo nadmiernie rozwleczone w czasie inwestycje, takie jak np. rozpisany na trzy lata remont ul. Jaworzyńskiej czy prawie dwukrotnie wydłużony okres budowy Centrum Witelona. Co się zmieniło w tej materii?

- Zmieniliśmy całkowicie sposób prowadzenia inwestycji. Okres ich realizacji ograniczamy do niezbędnego minimum. Na przykład remont nawierzchni całej ul. Nowodworskiej zrobimy do końca roku, a nie jak wcześniej planowano w czterech czy pięciu etapach rozciągniętych w czasie.

Praktyka była taka, że wykonawcy mogli liczyć na aneksy do umów. To sprawiało, że niespecjalnie byli zmobilizowani do trzymania się uzgodnionych terminów. Co stosujcie teraz: aneksy czy kary umowne?

- Raczej kary umowne. Jeśli się na coś umawiamy - uzgadniamy termin, zakres prac - to oczekujemy poważnego traktowania. Nie chcę się zarzekać, że żadnego aneksu nie podpiszemy, bo różnie bywa; opóźnienie może mieć obiektywną przyczynę. Choć wyjątki są możliwe, regułą jest naliczanie kar wynikających z umowy.

Inny odziedziczony po poprzedniku problem to dług. Jak wpływa na możliwości inwestycyjne miasta i jak próbuje Pan zwiększyć dochody budżetu?

- Nie tyle dług jest problemem, co wydatki bieżące. Możliwość zaciągania zobowiązań jest uzależniona od bieżącej kondycji finansowej miasta. Proces suburbanizacji, będący konsekwencją m.in. braku terenów pod zabudowę, sprawił, że z Legnicy wyprowadziły się tysiące ludzi, pozbawiając miasto swoich podatków. Przy zmianie systemu finansowania samorządów jest to bardzo dotkliwe i bardzo dla Legnicy bolesne. Borykamy się z tym. W tym miesiącu złożymy do Rady Miejskiej Legnicy projekt restrukturyzacji długu: chcemy wszystkie zobowiązania spłacić i zaciągnąć jeden na lepszych warunkach, w przetargu. Przy niektórych inwestycjach zadłużenie okresowo może wzrastać, to jest naturalne. Mogę jednak zagwarantować: mamy dobrego skarbnika i dobry plan na finanse miasta.

W ostatnich miesiącach spontanicznie urodziło się hasło „Legnica zachwyca”. Często słyszy Pan zachwyty nad Legnicą?

- Tak, zdecydowanie częściej niż kiedyś. Mówią to mieszkańcy, przy różnych okazjach, ale też przyjezdni, z Warszawy, z Wrocławia... Choćby dzisiaj, podczas spotkania z nowym inwestorem. Pani, która zajmuje się pozyskiwaniem pracowników dla tej firmy, rekomenduje zakwaterowanie ich w Legnicy, bo uważa, że warunki są tu bardzo dobre.

Czy jako prezydent patrzy Pan na Legnicę inaczej niż jako radny? Coś stało się ważniejsze albo mniej ważne?

- Zdecydowanie lepiej znam sytuację miasta i widzę skalę problemów, jakie są przed nami. Oczekiwania mieszkańców, by zbudować nową halę sportowo-widowiskową są dla mnie ważne, ale ważniejsze jest to, aby zapewnić możliwość funkcjonowania szkół, placówek przedszkolnych, przygotowanie miasta do wzrostu kosztów energii elektrycznej. Mamy bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Dużo rzeczy do nadgonienia.

Rozmawiał Piotr Kanikowski.