
Mieszkańcy Czernikowice koło Chojnowa pojechali dziś trzema autokarami pod siedzibę Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Na placu przed budynkiem spalili kukłę inspektora WIOŚ. Oskarżają inspekcję, że chroni firmy, które pod pretekstem rekultywacji setkami ton zwoziły niebezpieczne odpady do położonej w ich wsi żwirowni. W ziemi odkryli beczki z substancjami ropopochodnymi, których - jak twierdzą - WIOŚ nie chce zbadać.
W manifestacji pod siedzibą WIOŚ wzięło udział prawie 150 osób. Zanim doszło do podpalenia kukły inspektora, ludzie przez ponad dwie godziny trąbili, puszczali w ruch syreny alarmowe, bili w bęben, gwizdali i wznosili okrzyki, domagając się ujawnienia pełnych wyników badań terenu żwirowni. "Oszuści!", "Hochsztaplerzy!" - krzyczeli pod adresem urzędników Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska.
- To jest mafijna instytucja, która współpracuje z firmami śmieciowymi - mówi wprost chojnowianin Arkadiusz Lewandowski, jeden z liderów protestu.
Skrót WIOŚ mieszkańcy Czernikowic, Białej i Chojnowa rozszyfrowują złośliwie: "Wojewódzka Inspekcja Ochrony Śmietnisk". Są wściekli, bo od pięciu tygodni czekają na ujawnienie wyników badań wszystkich próbek, pobranych 23 marca na terenie rekultywowanej żwirowni w Czernikowicach. Kilka dni temu, gdy pytaliśmy o nie rzeczniczkę prasową dolnośląskiego WIOŚ Barbarę Lawerę, usłyszeliśmy, że do czasu skompletowali materiału nie będzie udzielać informacji. Dziś w obecności uczestników protestu zapewniała, że inspekcja ma już wszystkie wyniki i jest gotowa je pokazać. Proponowała, aby protestujący wytypowali 4-5 przedstawicieli, którym wewnątrz budynku zostanie udostępniana analiza z laboratorium. Na to obrońcy żwirowni nie chcieli się zgodzić. Żądali kategorycznie, aby wyniki zostały odczytane wszystkim zgromadzonym.
Klasyczny pat. Urzędnicy WIOŚ schronili się wewnątrz budynku, obstawionego przez firmę ochroniarską Impel i policję, a na zewnątrz wzmagał się protest. Jego uczestnicy przegnali śmieciarkę, która przyjechała zabrać im przywiezioną autokarem kukłę w kamizelce inspektora WIOŚ. W finale ułożyli ją na parkingu przed wejściem do inspektoratu i podpalili.
Barbara Lawera z WIOŚ potwierdza, że rekultywacja wyrobiska po żwirowni w Czernikowicach była prowadzona niezgodnie z decyzją marszałka Dolnego Śląska. Pobrane próbki wykazały, że używano do niej odpadów, które nie były wyszczególnione w pozwoleniu. Według WIOŚ, w Czernikowicach doszło do nielegalnego składowania odpadów komunalnych.
- Wyniki, które otrzymaliśmy pokazują, że składowane tam substancje nie mają aktualnie bardzo negatywnego wpływu na środowisko, aczkolwiek nie wiemy co wydarzy się w przyszłości - komentowała dziś sprawę dla Polsat News Barbara Lewera.
"Niestety przybyli na miejsce mieszkańcy Czernikowic nie byli zainteresowani rozmową z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektoratu Środowiska we Wrocławiu, pomimo kilku prób nie udało się z mieszkańcami kulturalnie i spokojnie porozmawiać " - czytamy w komunikacie WIOŚ po dzisiejszych zajściach we Wrocławiu.
- Odpady komunalne to nie wszystko. Mocno trujące rzeczy są głębiej w ziemi i nikt nie ma zamiaru tego zbadać - twierdzi Arkadiusz Lewandowski. - Jak dojdzie do zatrucia wody i ludzi zaczną chorować albo umierać, to urzędnicy WIOŚ odpowiedzą za zbrodnię.
Skąd te słowa? Lewandowski tłumaczy, że na terenie żwirowni znajdują się zagrzebane w ziemi cysterny po ok. 15-20 tys. litrów każda. Już po 23 kwietnia, kiedy inspektorzy WIOŚ kontrolowali żwirownię, mieszkańcy zorientowali się, że zawartość dwóch z nich została potajemnie spuszczona. Według Arkadiusza Lewandowskiego, to jakaś substancja ropopochodna, najprawdopodobniej przywieziona z Niemiec.
- Las dookoła schnie - mówi chojnowianin.
Wyniki WIOŚ koncentrują się na odpadach komunalnych, a pomijają obecność ropopochodnej substancji w żwirowni. Wśród uczestników protestu krąży informacja, że pobranych z cystern próbek inspekcja nie przekazała do badań razem z resztą materiału. Miała to zrobić dopiero dwa dni temu, na wieść, że czernikowiczanie skrzykują się na protest. Ponadto inspektorzy odmawiają przyjazdu do wsi, aby pobrać więcej próbek ziemi skażonej ropopochodną substancją. Jutro zapytamy o to wszystko Barbarę Lawerę.
- Nas już WIOŚ nie obchodzi - mówi Arkadiusz Lewandowski. - Byliśmy we Wrocławiu, wykrzyczeliśmy tym bydlakom co mieliśmy do wykrzyczenia, i już tam nie wracamy - lider protestu nie owija słów w bawełnę.
Na celowniku mieszkańców Czernikowic są inne organy. Na przykład ministerstwo środowiska. Zainicjowana ponad 40 dni temu blokada żwirowni trwa. Jej uczestnicy zapowiadają, że nie odpuszczą, dopóki nie doprowadzą do wyjaśnienia sprawy, ukarania winnych, usunięcia zagrozenia. Chcą też zmiany decyzji o rekultywacji terenu po kopalni żwiru, tzn. zgody, by obsadzić wyrobisko drzewami i dać rosnąć lasowi.
- Niech nam tylko dadzą wolną rękę. Sami załatwimy sadzonki i posadzimy drzewa - mówi Arkadiusz Lewandowski.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Taka mała miejscowość a umie walczyć o siebie A w legnicy jest śmietnik robiony przez krakowskiego i pisiory A mieszkańcy cicho siedzą . bo w legnicy mieszkają tacy ludzie jaka jest władza
W poniedziałek był protest w tej sprawie w UM na sesji RM, dlaczego nie przyszedłeś? Trzeba było iść, a nie bić pianę teraz w necie.
Brawo! a 90tyś legnickich mondziołów będzie niedługo piło wodę z dodatkami. Na górce, powyżej Przybkowa i ujęcia wody pitnej zezwolili Energetyce na budowę składowiska szlamów, około 1400metrów od zbiorników z wodą pitną, gdzie grunt nie jest chłonny bo to czysta glina. (odległość wg geoportalu) tu decyzję wydał krzakowski i przemysław rogowski.... Brawo Czernikowice!
To zadaj pytanie dlaczego w pn. na proteście na sesji RM było tak mało? Tam mało ma odwagę czy tak mało walczy o zdrowie dla tego miasta?
Jakie brawo? Robią aferę nie wiedząc o co. Wios zrobił badania stwierdził materiały komunalne, ale to nie pomyśli protestujących więc krzyczą dalej. Masakra.
Nic tak nie cieszy jak świadomość lokalna. A sytuacje taką najlepiej oddają liczby. Według ostatniego NSP na terenie sołectwa Czernikowice mieszka 190 osób, przez co niewątpliwie należy do najmniejszych demograficznie wsi gminy Chojnów (dla porównania w największej gminnej wsi - Biała -żyje 1 013 mieszk.). Jeżeli zatem w stolicy województwa przed siedzibą WIOŚ pojawiło się 150 osób - jak podają media - to oznaczałoby, iż w akcji brało udział, uwaga - 78, 95 % populacji sołectwa. Zdaje sobie sprawę, iż do Wrocławia pojechali też mieszkańcy sąsiednich miejscowości ale to i tak robi wrażenie. Mały dużo może jednak.