Reklama

Nauczyciel z Legnicy ma szansę wydać książkę - pomożecie?

Niedawno na rynku wydawniczym ukazała się antologia „Fantastyka bez granic”, a w niej dwa opowiadania Ireneusza Chojnackiego, nauczyciela z Legnicy w Szkole Podstawowej nr 16, pasjonata fantastyki.

Wydawnictwo Borgis ogłosiło niedawno konkurs na najlepszą historię tej antologii. Autor opowiadania, które otrzyma najwięcej głosów, wygra możliwość wydania własnej książki. Warto zaznaczyć, że Ireneusz Chojnacki ma już gotową swoją pełnowymiarową powieść, napisaną w stylu science fiction, czyli fantastyki naukowej, i lada moment miał rozpocząć poszukiwania wydawnictwa. 

Głosowanie nic nie kosztuje, nie trzeba też podawać żadnych swoich danych. Wystarczy kliknąć w link konkursowy wydawnictwa Borgis i tam oddać głos na opowiadanie „Nazywam się…”. Zagłosuj na opowiadanie - konkurs wydawnictwa Borgis.

Ireneusz Chojnacki urodził się w 1977 roku w Legnicy. Na co dzień jest nauczycielem języka polskiego i historii w Szkole Podstawowej nr 16 w naszym mieście.

W 2003 roku ukończył Uniwersytet w Zielonej Górze na kierunku historia, a w 2005 roku studia podyplomowe z filologii polskiej. Był współtwórcą fanzinu fantastycznego „De profundis" wydawanego w Legnicy przy MCK Harcerz w latach 1998 - 1999. Od najmłodszych lat zafascynowany literatura fantastyczna, co z czasem przerodziło się w zamiłowanie do pisania. Jego opowieści są jak magiczne eliksiry, w których mieszają się smaki przygód, humoru, refleksji nad przyszłością świata i - co oczywiste - fantastyki.

Ireneusz Chojnacki, żeby zachęcić wszystkich do oddania głosu, na swoim profilu facebookowym zamieścił fragment opowiadania ze świata cyberpunka „Nazywam się…”, który zamieszczamy również poniżej.

Nazywam się…

„Mechaniczny zgrzyt rozpędzonego samochodu wypełnił całą ulicę, wpadając do uśpionej podświadomości, alarmując ją o nagłym niebezpieczeństwie. Klocki hamulcowe zajęczały z wysiłku, wyrażając piskliwym tonem swoje niezadowolenie z powodu zbyt gwałtownego działania. Opony zdarły się na asfalcie, pozostawiając na nim czarny, koślawy ślad. Zaraz potem padł strzał, krótki, nieoczekiwany, odbijając się echem pośród setek wieżowców Neo City.

W głowie pojawiła się tylko jedna myśl: uciekaj!

To nic, powtarzałem sobie, oglądając się z lękiem przez ramię, dostrzegając wypadające z limuzyny postacie w czarnych garniturach, ruszające natychmiast w moim kierunku. Nie zamierzałem czekać, aż pochwycą mnie i odetną połączenie z siecią, by uniemożliwić przeniesienie świadomości do innego ciała.

Napiąłem mięśnie do granic wytrzymałości, zamieniając je w mechaniczne trybiki wspomagane przekładniami, wirnikami i wałami, dającymi mi złudne poczucie nieograniczonych możliwości. Naprężone ścięgna i stawy zatrzeszczały pod wpływem nagłego wysiłku, poruszane strachem i widmem ścigających mnie agentów korporacji TEKNET, bezwzględnych, zadeklarowanych fanatyków, strzegących nieustannie zarządzeń związanych z przepisowym poruszaniem się po cyberprzestrzeni. Klatka piersiowa unosiła się niczym tłoki w samochodzie, wypełniając płuca-cylindry dodatkową ilością tlenu wpadającego przez nos i usta, krążącego w żyłach niczym olej w metalowych rurkach dostarczany do przegrzanego silnika.

Puściłem się pędem przez najbliższe skrzyżowanie, rozpychając na boki zagradzające mi drogę postacie, przerażone, zdziwione, szukające bezpiecznego schronienia przed pędzącymi za mną kulami, wbijającymi się w ściany budynków, rozpryskując na boki odpadający od chropowatej powierzchni tynk. Szeroko otwarte oczy przechodniów patrzyły na mnie z lękiem; tylko niektóre przyglądały się z zachłanną ciekawością, śledząc w napięciu rozgrywającą się przed nimi scenę.

Skręciłem w najbliższy zaułek, mając nadzieję, że wyprowadzi mnie bezpiecznie na kolejną ulicę, w której będę mógł zgubić pościg, ale dostrzegłem wyłącznie następne rozwidlenia pomiędzy wiszącymi nade mną szklanymi wieżowcami. Wybrałem pierwsze z brzegu. Przeskoczyłem ponad leżącymi na chodniku ludźmi. Starałem się dobiec jak najszybciej do najbliższego gigamarketu, mając złudną nadzieję ukryć się w nim przed ścigającymi mnie agentami.

Uderzyłem barkiem w oszklone drzwi, nie czekając, aż same się otworzą i elektronicznie zmodyfikowany głos powie: „Witamy w najlepszym centrum zakupowym na świecie”. Wejście pod wpływem siły pędu rozpadło się na kawałki, rozsypując na setki przeźroczystych elementów, kalecząc mi ręce, twarz i nogi, wbijając się w skórę, rozdzierając żyły, tnąc ciało niczym brzytwa zarost.

Podniosłem się z podłogi, obserwowany przez setki gapiów, by zaraz potem zerwać się do dalszego biegu, zostawiając za sobą ślady krwi.. Oddech stawał się coraz płytszy. Nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Zmęczenie dało o sobie znać szybciej, niż przypuszczałem. Nowe ciało okazało się mało wytrzymałe, nieodporne na duży wysiłek, jakiemu je poddałem, ale musiałem wykonać przeniesienie w pierwszy NICOM umieszczony w czyimś mózgu, zanim wcześniej zdołaliby mnie namierzyć. Nawet nie miałem czasu, żeby zajrzeć w dane poprzedniego właściciela.

- Stój! – Usłyszałem za sobą czyjś krzyk, po czym padły strzały, wzbudzając wśród kupujących i sprzedających panikę. Kątem oka dostrzegłem wpadające do gigamarketu postacie ubrane w czarne garnitury, wyposażone w mikrosłuchawki w uszach oraz najnowsze modele ogłuszaczy i broni palnej, trzymane w wyciągniętych w moim kierunku rękach. 

Spróbowałem się do nich podłączyć, przeszukać pamięć, znaleźć jakiś wyłom w zabezpieczeniach umożliwiający mi przejęcie nad nimi kontroli. 

– Nie uciekniesz, Adrian, dobrze o tym wiesz!

To prawda, nie ucieknę.

Skupiłem się na jednym ze ścigających mnie agentów. Wykryłem w jego głowie to samo zainstalowane w moim mózgu urządzenie. Zlikwidowałem pośpiesznie wszystkie zapory, niszcząc je, nie dając czasu na obronę, by podłączyć się i wysłać całą świadomość do nowego ciała, mając jednocześnie nadzieję, że nikt zbyt szybko tego nie wykryje. Dane przenikały do NICOMU przyczepionego do rdzenia, przelewały się niczym fala powodziowa, wypełniając po brzegi nieużywane obszary mózgu, spychając do głębszej podświadomości poprzedniego właściciela, wsączając się w komórki i połączone cybersynapsami neurony, nadając im nowe ja. W poprzednim ciele zostawiłem kilka neurobajtów nic nieznaczących wspomnień, aby zmylić pościg. Przez jakiś czas agenci będą weryfikować dane, próbując ustalić, czy udało im się złapać prawdziwego Adriana Moore’a, a w tym czasie poszukam bezpiecznej kryjówki.

- Uwaga! – krzyknął jeden z agentów, pędząc w moją stronę. – Zaraz będzie robił skok! Zabić go!

Prawie się udało. Zostało tylko kilka plików i proces zakończy się pełnym sukcesem. Ostatnie dane przenikały do cyberpodświadomości, prawie powodując zwarcie nagłym przeciążeniem zbyt dużej ilości przedostających się do NICOMU informacji. Nie każdy mógł wytrzymać tak intensywny przepływ neurobajtów wsączających się do mózgu, wdzierających się siłą w galaretowatą masę przez sztuczne synapsy i neurony, doprowadzające do szybkiego przejęcia kontroli nad ciałem.

Padły strzały.

Za późno.

Tłum rozbiegł się na boki, pozostawiając jedynie pustą przestrzeń, pośród której tkwiłem uwięziony między stojącymi dookoła agentami, czekającymi niczym sępy na rozpoczęcie uczty przy rozkładającym się posiłku. Ale mnie już tam nie było. Została tylko skorupa, pusta, beznamiętna, z ukrytą w głębszej podświadomości jaźnią poprzedniego właściciela.

Bam, bam, bam.

Oczami innej osoby zobaczyłem, jak kule przebijały moje niedawne ciało, rozrywając brzuch i klatkę piersiową; jedna trafiła w oczodół, pozbawiając go galaretowatego oka.

Podniosłem do góry rękę z bronią, trzymając w dłoni nowy D-120 – trzydziestostrzałowe cudo z laserowym celownikiem, sensorem ruchu i ogromną siłą ognia. Nacisnąłem spust, żeby niczym nie wyróżniać się od pozostałych agentów. 

Bam.

Kula trafiła prosto w głowę, przebijając się przez delikatną skórę, krusząc kości czaszki, pędząc przez miękki mózg, by ostatecznie wyjść drugą stroną, zostawiając po sobie ogromną dziurę.

Żegnaj, Alanie Brown – smutna myśl przemknęła mi przez głowę, widząc padające na podłogę zwłoki.

Przeszukałem rękoma ubranie, wyciągając z wewnętrznej kieszonki marynarki niewielki portfel. Otworzyłem go, przejrzałem kilka kart, aż w końcu natrafiłem na dowód identyfikacyjny. Spojrzałem na zdjęcie przystojnego blondyna, uśmiechając się mimowolnie. 

Witaj, Eryku Mansonie”.

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/01/2025 15:01
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Andrzejox - niezalogowany 2025-02-05 15:37:52

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do