
Mieszkanka wsi Komorniki w gminie Ruja od kilku lat stara się o warunki zabudowy. Chciałaby postawić domek na rodzinnej działce. Urzędnicy odmawiają jej, bo kilkaset metrów dalej wyznaczono miejsce pod elektrownię wiatrową. Wiatrak fizycznie nie istnieje, za to zachowuje się jak upiór i w miarę liberalizacji przepisów podchodzi coraz bliżej działki pani Moniki
"Od dłuższego czasu jestem bezradna wobec urzędników, którzy ignorują mnie ale również zalecenia Samorządowego Kolegium Odwoławczego" - pisze w liście do redakcji pani Monika z miejscowości Komorniki (nazwisko znane redakcji).
Mieszka z rodzicami, ale chciałaby po sąsiedzku wybudować dla siebie mały szkieletowy domek. Na przeszkodzie jej staraniom o wydanie warunków zabudowy stoją zamierzeniami inwestora, który kilkanaście lat temu zgłosił się do gminy z zamiarem wybudowania farmy wiatrowej. W kwietniu 2009 roku radni zatwierdzili miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, w którym zaznaczono miejsce pod wiatraki. Jeden z nich miał powstać kilkaset metrów od działki pani Moniki.
Inwestycja zastopowała, gdy w kraju zmienił się polityczny klimat do rozwoju tej gałęzi energetyki. W szczególności, gdy Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło tzw. ustawę antywiatrakową, uniemożlwiającą lokowanie turbin w odległości mniejszej niż 10-krotność wysokości wieży elektrowni. Pani Monika poprosiła wówczas o wyliczenie odległości swej działki od miejsca pod wiatrak. Dostała odpowiedź: 817 metrów.
- Gdy na wiosnę zeszłego roku zmieniono ustawę, a wraz z nią minimalną odległości wiatraków do 700 metrów, ponownie złożyłam wniosek o warunki zabudowy. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nagle odległość zmniejszyła się na 525 metrów - opowiada pani Monika.
Papierowy wiatrak dostał nóg i przesunął się? Zrobił hyc o prawie 300 metrów? Nie. Pani Monika usłyszała wyjaśnienie, że poprzednim razem geodetka z Legnicy pomyliła się przy pomiarze.
- Można pomylić się o 5 metrów. O 10 metrów to już dużo. Ale nie o tyle!
Z względu na zbyt bliską odległość działki do nieistniejącego wiatraka wójt gminy Ruja odmówił mieszkance Komorników wydania warunków zabudowy. Kobieta odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Legnicy. Niekorzystna decyzja została uchylona a sprawa zwrócona wójtowi do ponownego rozpatrzenia.
SKO uznało, że nie ma nigdzie informacji, czy wiatrak ma pozwolenie na budowę. Zarzuciło też gminie, że nie trzyma się ustaleń graficznych z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, sugerując przesunięcie lokalizacji wiatraka względem działki pani Moniki.
- Parę dni temu dostałam z gminy projekt nowej decyzji, w której jedynym nowym stwierdzeniem jest, że wystąpili do Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego z pytaniem, czy wiatrak ma pozwolenie na budowę i że nie otrzymali odpowiedzi - mówi pani Monika.
- Podtrzymuję swoją decyzję - mówi Paweł Gregorczuk, wójt gminy Ruja. - Jeśli pani Monika się z nią nie zgadza, może ponownie zaskarżyć ją do SKO.
Wójt zapewnia, że zależy mu na pomyślnym dla mieszkanki załatwieniu sprawy, ale wyliczenia geodety nie dają mu pola manewru. Widzi szansę w zapowiadanej przez rząd zmianie przepisów. Ma nadzieję, że dojdzie do niej szybko, jeszcze w tym roku.
- Jeśli nowelizacja ustawy zmniejszy minimalną odległość domów mieszkalnych od wiatraka z 700 do 500 metrów, to nie będzie problemu - mówi Paweł Gregorczuk.
Pani Monika boi się, że wiatrak, któremu raz udało się "przesunąć" o 297 metrów, z łatwością może pokonać jeszcze 30 - i klops. W miejscu mogłyby go przytrzymać fundamenty. A fundamentów nie ma. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek będą.
Za sugestią SKO pytamy w gminie, czy inwestor w ogóle ma pozwolenie na budowę wiatraka koło domu pani Moniki? Nie. Ale zdaniem wójta za 2-3 lata wiatraki w gminie Ruja staną. - Są decyzje środowiskowe. To już jest na końcowym etapie - twierdzi wójt Paweł Gregorczuk.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Problem odległości wiatraków od zabudowań został rozdmuchany przez pisowców mających bardzo czułe uszy (podobnie jak uczucia religijne!). Zachęcam tę kobietę do przyjazdu w okolice Taczalina i posłuchania wiatraków z odległości 200 czy nawet 100 metrów. Zapewniam, że nic nie usłyszy. Wyjątkiem może być wyłącznie sytuacja, gdy wieje bardzo silny wiatr, bo wtedy pojawia się niewielki szum.
Gościu pewnie widział wiatraki w telewizji.Największe chałasy powoduje wiatrak nie podczas dużego wiatru tylko gdy jest mały powiew i powietrze wilgotne to wieczorem i w nocy słychać jakby lotnisko było w pobliżu i odrzutowce startowały .mieszkam 570 metrów od takiego ekologicznego wiatraczka.
Wiatrak mi nie przeszkadza (póki co istnieje tylko na papierze). Wręcz przeciwnie, jego powstanie załatwiłoby moją sprawę, ponieważ odległość musiałby być liczona od niego. Na ten moment urzędnicy "przesuwają" sobie wiatrak po całej działce (nie trzymając się ustaleń graficznych planu wiatraków), co jest absurdem bo blokują go domu istniejące...
Sam zamieszkaj pod wiatrakami depilu
A co z infra dźwiękami i cieniem rzucanym przez łopaty takie migotanie może wywołać epilepsję w zimie wyrzuca sople czy to też nie jest problemem przyjechać pod wiatrak na chwilę i popatrzeć nic nie wnosi do rozwiązania problemu
To ty chyba głuchy jesteś
"Ale zdaniem wójta za 2-3 lata wiatraki w gminie Ruja staną. - Są decyzje środowiskowe. To już jest na końcowym etapie - twierdzi wójt Paweł Gregorczuk." Tylko Pan Wójt zapomniał dodać, że TEN nie może powstać ze względu na domy już istniejące.
Ten wójt to ma argument II takiego gmina wybrała na ,, jta który dobrze dba o interesy inwestorów
Wieje tam łapówą!!! BURMISTRZU i tak spadniesz ze stołka kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada!!
Właśnie po to jest wiatrak, że jak się że stołka spadnie to będzie z czego żyć. W naszych czasach czy jest się dobrym czy złym to i tak się że stołka spada.
Domek letniskowy przy rodzicach?
A ile ptactwa to ustrojstwo wybije o tym nikt nie mówi bo tu chodzi o kasę grubą kasę nie ekologię