
Odchodzący na emeryturę dyrektor legnickiej Galerii Sztuki Zbigniew Kraska pożegnał się ze stanowiskiem z artystycznym wręcz rozmachem. Jego wystąpienie podczas piątkowego wernisażu „40, a nawet 47” będzie długo wspominane. Skandal czy bolesna prawda?
O czym mówił Zbigniew Kraska? O upadku etosu zawodowego, zasad moralnych, braku przyzwoitości, zdradzie i ustawianych przez urząd miasta konkursach, które wyłoniły jego następcę - Justynę Teodorczyk. Zdaniem Kraski osobę o nikłych predyspozycjach do tego stanowiska oraz fałszującą rzeczywistość, ale za to mającą wysokie notowania w ratuszu. Ale po kolei.
Piątkowy wernisaż w Galerii Sztuki z założenia miał być wydarzeniem ważnym, emocjonalnym, symbolicznym i epokowym. Pretekstem było otwarcie wystawy „ 40, a nawet 47", która powstała z okazji jubileuszu 40-lecia samodzielnej działalności instytucji. Gwoździem programu było jednak pożegnanie Kraski, który po dwudziestu latach w dyrektorskim fotelu z końcem roku przechodzi na emeryturę.
Dyrektor Kraska większość swojego przemówienia poświęcił przypomnieniu najważniejszych faktów z życia galerii od 1971 r. Podziękował też obecnym i byłym pracownikom, którzy są odpowiedzialni za jej rozwój i sukcesy. Prawdziwa „bombę” odpalił jednak na koniec.
- Mam wrażenie, że powoli zapominamy o tym, co to znaczy etos zawodowy, co znaczy interes publiczny. Jeśli mamy na szali wybór dobrej przyszłości dla instytucji, wybór kogoś, kto będzie kompetentny, uczciwy, a na drugiej szali mamy kogoś, kto taki nie był, bo ma o wiele mniejsze kompetencje. To nie jest dobre gdy wygrywa ten drugi. Tak się niestety dzieje, i dzieje się to też tutaj u nas na naszym podwórku. I jest mi z tego powodu przykro ponieważ miałem głęboką nadzieję, że ta instytucja przejdzie w ręce naprawdę dobre, że ta instytucja, będzie sterowała i pracowała z takim przekazem, jak ja starałem się praktykować i swoim pracownikom przekazać. Tak się składa, że niestety pojedyncze osoby z mojej instytucji, podkreślam pojedyncze osoby, w ostatniej chwili, w tej chwili próby zawiodły najbardziej. Mógłbym to nawet porównywać do sławetnego niedawno, źle sławetnego, pana Kałuży. Mamy też w swojej galerii takie nazwisko jest to Anna Pietras (zasiadała w komisji konkursowej – przyp. red.). To jest osoba, która zdradza, zapamiętajcie to nazwisko. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, że być może, dzieje się tu jakaś niesprawiedliwość. Coś, się zamyka i otwiera w zupełnie nowy sposób. Nie wiem jakie wartości teraz będą busolą dla nowej galerii - powiedział Kraska.
Słowa te, rzecz jasna, nie mogły się spodobać prezydentowi Tadeuszowi Krzakowskiemu, który wyszedł do przemówienia z ... kurtką w ręku. Samo wystąpienie było chłodne i zdawkowe. Gospodarz miasta odmówił nam komentarza w tej sprawie. Być może warto jednak zacytować w tym miejscu słowa byłego premiera Leszka Millera: „Nie wszystko, co przychodzi do głowy, jest myśleniem”. Podobnie, jak prezydent wody w usta nabrała nowa dyrektor galerii Justyna Teodorczyk.
Chętnie za to sytuację skomentował dyrektor Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb, który murem stoi za Kraską.
- Przecież wiadomo, ze ten konkurs był ustawiony. To był konkurs na wybraną kandydatkę, skądinąd bardzo interesującą, ciekawą, mądrą osobę, która zna legnickie realia. Tak więc trzymam za nią kciuki. Nie zmienia to jednak faktu , że konkurs był ustawiony. To generalnie dyskredytuje idee konkursu, kiedy władza miejska, wojewódzka czy państwowa tak manipuluje warunkami i składem jury, że z reguły wygrywa ich kandydat. Po co nazywać to konkursem, skoro nominacja może nastąpić bez konkursu?
- Być może chodzi o rozmycie odpowiedzialności prezydenta za poczynania swojego podwładnego? Kiedy nominujemy kogoś bezpośrednio, to bierzemy za niego pełną odpowiedzialność – zagadnęliśmy Głomba.
- To świat ściemy, władza lubi demokratyczną legitymizację, woli przerzucić odpowiedzialność na komisję, choćby miała w niej większość. Jednak pragnę podkreślić, w sferze publicznej mamy mało szczerości. Wypowiedź Zbigniewa Kraski wymagała dużej odwagi i przyzwoitości. Brawo!
Kraska: - Nie zgadzam się na coś takiego, że stanowiska otrzymują osoby, które mają mniejsze kompetencje, które fałszują rzeczywistość, dokumentację, po to aby wygrać. Tak było w zeszłym roku z konkursem, wszyscy dobrze o tym wiemy, że była to totalna manipulacja. Wówczas osoba, która wypadła najlepiej musiała przegrać, bo konkurs był ustawiony (chodzi o Monikę Szpatowicz - przyp. red.). Dzisiaj powracamy do tej sprawy, jest mi przykro, bo sądzę, że stała się dziejowa niesprawiedliwość.
Przymnijmy, że pierwszy konkurs na dyrektora Galerii Sztuki w 2017 roku został unieważniony. Jak się okazało, wyłoniona przez jury zwyciężczyni konkursu Justyna Teodorczyk, nie spełniała wymogów formalnych, co komisja konkursowa stwierdziła w pierwszej części postępowania konkursowego. Jednak pomimo tego, na wniosek przewodniczącej komisji, ówczesnej zastępczyni prezydenta - Doroty Purgal, Teodorczyk została dopuszczona do drugiego etapu postępowania. Nieprawidłowości zgłosiła wówczas jej konkurentka - Monika Szpatowicz, główny specjalista ds. programowych Galerii Sztuki.
Konkurs został powtórzony rok później. Ponownie liczyły się w nim tylko Teodorczyk i Szpatowicz. Głosowanie zakończyło się remisem 4 do 4 (jeden głos zdobył inny kandydat). Za Teodorczyk opowiedziało się trzech urzędników z magistratu i Anna Pietras z Galerii Sztuki. Szpatowicz zdobyła natomiast poparcie przedstawiciela ministerstwa, dwóch reprezentantów środowiska plastycznego oraz pracownika galerii. W tej sytuacji ostateczną decyzję podjął zastępca prezydenta Krzysztof Duszkiewicz opowiadający się od początku za Teodorczyk.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Skandaliczne to jest dochodzenie do stanowisk związanych z kulturą przez łóżko, a potem reprezentowanie tejże placówki przez pryzmat alkoholu, przekrętów finansowych i braku osobistej kultury.
Dlaczego dzisiaj brak kultury, dobrego wychowania i po prostu chamstwo, nazywamy odwagą i przyzwoitością?
Co za bełkot,szkoda ,że powyższy opiniodawca jeszcze nie "wklepał" ze trzy razy tych wypocin.Tu nie chodzi o prezydenta czy urzędników.Cała tzw.kultura zeszła na psy.Jak jest coś dobrego to nawet szary Kowalski obejrzy czy posłucha.Np. jaki poziom prezentuje nasz teatr?Taki jak jego dyrektor-KOD-omita.Moja noga i nogi wielu nie pójdą do politycznego teatru,upadła idea teatru.Cała ta dami jest polityczna .Zamiast być kroniką miasta to stoi po jednej stronie,wiadomo jakiej
SKANDAL czy BOLESNA PRAWDA? W Legnicy, nie można się nie liczyć ze skutkami 20-to letnich rządów prezydenta Krzakowskiego ze swoimi współzarządzającymi urzędnikami, szczególnie w takich obszarach życia miasta, jak kultura, oświata, pomoc społeczna czy służba zdrowia, które były domeną pani Purgal alias Fikus. Dlatego podtytuł artykułu, nie musi znaczyć tylko alternatywy proponowanej oceny, w sytuacji odejścia na emeryturę kilkunastoletniego szefa jednej z placówek krzewiących kulturę w mieście. Odsłania się, także w tym przypadku, jakaś BOLESNA PRAWDA tej sytuacji, o czym najlepiej wie odchodzący dyrektor Kraska, bo to prawda, która sama w sobie jest SKANDALEM, w związku z warunkami tej i wielu podobnych, zmian w różnych instytucjach i placówkach w Legnicy, na stanowiskach dyrektorów, w których decydujące znaczenie mają i miały kryteria lojalności wobec kilkunastoletniej p-rezydentki ratusza, a nie merytorycznych kompetencji danych specjalistów w swoich dziedzinach i wypracowanego przez nich dorobku zawodowego, niestety niedocenionego a nawet marnotrawionego przez włodarzy Legnicy. Proszę nie traktować tych uwag osobiście, szczególnie przez Panią Teodorczyk, ale wiem jakie ma znaczenie To, co od zarania dziejów potrafi zasłonić liść fikusa. Sytuacja odejścia dyrektora Kraski, także wielu innych, jest po prostu SKANDALEM zarządzających Legnicą i zwykle BOLESNĄ PRAWDĄ dla samych dyrektorów legnickich instytucji i placówek miasta.
SKANDAL czy BOLESNA PRAWDA? W Legnicy, nie można się nie liczyć ze skutkami 20-to letnich rządów prezydenta Krzakowskiego ze swoimi współzarządzającymi urzędnikami, szczególnie w takich obszarach życia miasta, jak kultura, oświata, pomoc społeczna czy służba zdrowia, które były domeną pani Purgal alias Fikus. Dlatego podtytuł artykułu, nie musi znaczyć tylko alternatywy proponowanej oceny, w sytuacji odejścia na emeryturę kilkunastoletniego szefa jednej z placówek krzewiących kulturę w mieście. Odsłania się, także w tym przypadku, jakaś BOLESNA PRAWDA tej sytuacji, o czym najlepiej wie odchodzący dyrektor Kraska, bo to prawda, która sama w sobie jest SKANDALEM, w związku z warunkami tej i wielu podobnych, zmian w różnych instytucjach i placówkach w Legnicy, na stanowiskach dyrektorów, w których decydujące znaczenie mają i miały kryteria lojalności wobec kilkunastoletniej p-rezydentki ratusza, a nie merytorycznych kompetencji danych specjalistów w swoich dziedzinach i wypracowanego przez nich dorobku zawodowego, niestety niedocenionego a nawet marnotrawionego przez włodarzy Legnicy. Proszę nie traktować tych uwag osobiście, szczególnie przez Panią Teodorczyk, ale wiem jakie ma znaczenie To, co od zarania dziejów potrafi zasłonić liść fikusa. Sytuacja odejścia dyrektora Kraski, także wielu innych, jest po prostu SKANDALEM zarządzających Legnicą i zwykle BOLESNĄ PRAWDĄ dla samych dyrektorów legnickich instytucji i placówek miasta.