Reklama

Legnica barber. Dzikie miejsce w sercu miasta

Rozmowa z Mateuszem Wilkańcem, właścicielem pracowni Dzik Barbershop

Pierwsze pytanie sam sprowokowałeś. Dlaczego Dzik?

Dzik to synonim męskości. Ma wszystko, co prawdziwy facet powinien mieć: solidny, twardy zarost, wzbudzające powszechny respekt oblicze, swój własny kawałek lasu i przynajmniej dwa żołędzie. Zarost jest tu oczywiście kluczowy. A ja jestem od tego, by go pielęgnować. By te dziko rosnące chaszcze wyglądały jak z obrazka, by były zadbane i pachnące, a jeśli trzeba - także groźne, budząc szacunek zarówno wśród innych dzików, jak i podziw na mieszkankach lasu.

Mieszkankach? Dzik Barbershop to także miejsce dla pań?

I tak, i nie. Z założenia kobiet nie strzygę, jednak - robię wszystko, by ich dziki spełniały wszystkie, nawet najbardziej wygórowane oczekiwania płci pięknej. Skrócę i ogolę wszelkiego gatunku krzaki. Mam w tym nie lada doświadczenie. Odpowiednio wypielęgnowany dzik wychodzi ode mnie nie tylko bardziej przystępny do życia w rodzinie, ale również bardziej pachnący, bo krzaki jego wszelkie zyskują nie tylko blask, ale i ponętne zapachy. Dzik po wizycie w mojej pracowni jest jak po operacji ratującej życie. Teraz będzie mu już tylko lepiej.

Pięknie opowiadasz, ale przecież to… tylko strzyżenie.

I tutaj dochodzimy do sedna. Większość fryzjerów męskich, to rzeczywiście - „tylko strzyżenie”.  Bez życia, bez duszy, jak na taśmie produkcyjnej w fabryce. Przychodzisz, siadasz, czekasz na swoją kolejkę, czytasz gazety sprzed roku albo dalej… Ja wyznaję inną zasadę: dla mnie klient jest najważniejszy, dla każdego mam zarezerwowane więcej czasu, każdy umówiony jest na konkretną godzinę, z każdym się co najmniej lubię, a z wieloma nawet przyjaźnię. Praktycznie nie ma osób przypadkowych, w większości jest tak, że nowy dzik, który wskutek różnych zdarzeń trafi wreszcie do mojego zagajnika, poczuje zapach lasu i usłyszy przepływający tuż obok strumyczek o bursztynowej barwie, już zawsze będzie wracał. W ten sposób tworzy się prawdziwa wataha, taka… dzika banda. I ona się rozrasta w zastraszającym tempie. A żeby ją ogarnąć, trzeba więcej kosiarek do tych krzaków.

To znaczy? Masz braki sprzętowe?

Sprzętowe nie, raczej ludzkie, albo wprost - dzikie. Potrzebny mi nowy dzik w stadzie. Ręce mam tylko dwie, a dzików zakrzaczonych wciąż więcej. Nawet myśliwi, których serdecznie pozdrawiam, chociaż zdanie mam wyrobione, nie dają rady, a populacja wciąż rośnie. Przydałaby się pomoc. Więc czekam. Kto do watahy chce dołączyć, niech mnie odwiedzi. Praca dobra, nie za miskę ryżu - cytując klasyka - bo ryżu nie jadamy. Płacę w żołędziach, i to obficie. Okoliczności przyrody też niczego sobie. Jako rasowy dzik, skromny być nie zamierzam: pracownia jest pierwszorzędna. Typowy klient u fryzjera wchodzi, siada na fotel i gapi się w lustro - czyli w siebie. U mnie, odwrotnie. Łeb jego lata na wszystkie strony, choć nieruchomym powinien pozostać. Wszędzie wokół tyle doznań estetycznych, że dzik o własnym obliczu wręcz zapomina. A pracownia urządzona jest naprawdę dostojnie. Dopiero, kiedy na ryj swój dzik spojrzy odświeżony, zachwyci się ponownie sobą samym, o otoczeniu mym nieskromnym, zapominając. I to dla mnie nagroda największa. By dzik zadowolony był z nowego siebie. 

A jakaś łyżka dziegciu do tej beczki miodu?

Rzeczywiście, skromność to moja słaba strona (śmiech).  Ale mam taką piętę achillesową, która mi nieco doskwiera, o czym już wspominałem. Dziki to stadne zwierzęta, a ja - po tej stronie golącej - wciąż w pojedynkę. Jakiś dzik, albo nawet pani dzikowa? Czemu nie. Miejsce jest gotowe, stanowisko czeka. Sam nie podołam, mimo zalet wielu. A musicie wiedzieć, że jedną z nich jest zdolność zaopiekowania się każdym dzikiem kompleksowo. Bo oferuję nie tylko pielęgnację krzaków. Jestem jak mama, do której każdy dzik wpada w niedzielę na najlepszy na świecie rosół i schaboszczaka. Jak ulubiony barman, któremu zwierzy się z nurtujących problemów, oczekując zimnego browarka. I w tym względzie mogę zaradzić. Jestem jak psychoterapeuta, u którego dzik walnie się na kozetce i wyrzuci, co go boli. Prawdziwy dzik renesansu (śmiech).

Ale, uwaga: nie robię wzorków ani samurajów, a warchlaki muszą poczekać, aż staną się dzikami. Zapraszam na Libana 5 – do mojego zagajnika.

Dziękuję za rozmowę.

 

Zdjęcie: Legnica barber.

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do