
Zaskakujące ustalenia ze śledztwa legnickiej prokuratury. Fałszywe banknoty stuzłotowe, puszczone przez prochowiczan w obieg, zostały wydrukowane w oficjalnie działającej drukarni na potrzeby filmu. Podczas zakrapianej alkoholem imprezy filmowy rekwizytor podarował je znajomym, którzy spróbowali je wykorzystać.
Lekkomyślny rekwizytor, który najpierw zlecił druk banknotów, a później sypał "pieniędzmi" na imprezie, trafił pod policyjny dozór, podobne jak zatrzymani wcześniej 34-letnia kobieta i 25-letni mężczyzna z Prochowic. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Kobieta wykorzystała jeden z banknotów, aby okraść ojca: gdy dostał rentę, podmieniła prawdziwą stuzłotówkę na fałszywkę. 25-latkowi udało się natomiast oszukać pracownika stacji paliw, którego poprosił o rozmienienie fałszywego banknotu. Wpadł kilka dni później, gdy na tej samej stacji próbował płacić falsyfikatem.
Źródłem fałszywek okazał się pracownik dużej firmy zajmującej się produkcją filmów i seriali. Banknoty nie powstały z myślą o oszustwie - miały być wyłącznie rekwizytami wytworzonymi na potrzeby planu zdjęciowego. Drukarnia się postarała: fałszywki były bardzo podobne do prawdziwych stuzłotówek, choć po dokładniejszym zbadaniu można było odkryć, że nie mają znaku wodnego ani innych zabezpieczeń. To, zdaniem prokuratury, jest niezgodne z wytycznymi Narodowego Banku Polskiego i Europejskiego Banku Centralnego. Wymaga się, aby falsyfikaty były wyraźnie większe lub mniejsze od prawdziwych banknotów oraz żeby miały oznaczenie "Falsyfikat".
Jako dowody w sprawie policjanci zabezpieczyli kilkanaście fałszywych stuzłotówek znalezionych przy prochowiczanach.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie