
Michał Huzarski oficjalnie poparł kandydaturę Jarosława Rabczenki przed drugą turą wyborów prezydenckich w Legnicy. - Bo jestem za zmianami w mieście, a Tadeusz Krzakowski jest symbolem polityki stagnacji – wyjaśnia przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Michał Huzarski kandydował na prezydenta Legnicy, ale w pierwszej turze doznał porażki. W niedzielnych wyborach zajął ostatnie, piąte miejsce z poparciem na poziomie 3,84 proc. Przed drugą turą szef lokalnych struktur SLD zdecydował się poprzeć nie partyjnego kolegę Tadeusza Krzakowskiego, a kandydata Koalicji Obywatelskiej - Jarosława Rabczenkę.
- Jarosław Rabczenko, Arkadiusz Baranowski, Adam Gizicki i ja, w wyborcze szranki stanęliśmy w opozycji do polityki Tadeusza Krzakowskiego. Łączy nas brak zgody na jego wizję miasta. Sumując nasze wyborcze wyniki, wychodzi na to, że zdecydowana większość legniczan jest przeciwna temu, co proponuje obecny prezydent. Jestem osobą konsekwentną, dlatego udzielam poparcia Rabczence, bo to on dostał się do drugiej tury. I apeluję o oddanie na niego głosu – mówi Michał Huzarski.
Huzarski i Rabczenko podkreślają, że choć wywodzą się z różnych politycznych środowisk, to jednak wiele ich łączy.
- Mamy sporo podobnych propozycji programowych. Np. bezpłatna komunikację miejską, budowę całorocznego, a nie sezonowego aquaparku, zbliżone założenia polityki senioralnej i zdrowotnej – wylicza Huzarski. A Rabczenko dodaje: - Obaj jesteśmy ludźmi młodymi, z nowoczesnym i świeżym spojrzeniem na miasto, widzącymi potrzebę zmian.
Rabczenko nie ukrywa, że w drugiej turze liczy na głosy nie tylko zwolenników lewicy, ale również wyborców Adama Gizickiego i Arkadiusza Baranowskiego. - Dlaczego legniczanie popierający kandydata PiS mieliby nie zagłosował teraz na mnie? Przecież wiele postulatów mieliśmy podobnych, jak nie takich samych – zauważa.
Faworytem wyborczej dogrywki jest Krzakowski, który w minioną niedzielę otrzymał 5831 głosów więcej od Rabczenki. Dystans, który ich dzieli po pierwszej turze jest prawie identyczny, jak przed czterema laty. Kandydat Koalicji Obywatelskiej wierzy jednak, że tym razem jest w stanie stratę zniwelować.
- W 2014 roku w drugiej turze przybyło mi ok. 3 tys. wyborców, Krzakowskiemu ok. tysiąc. Jesteśmy zmobilizowani i zdeterminowani. Będziemy walczyć o głosy legniczan do ostatniego dnia kampanii – mówi Rabczenko.
Druga tura głosowania odbędzie się 4 listopada. Po niej Huzarskiego i jego formację czekają powyborcze rozliczenia. SLD zaliczył bowiem sromotną porażkę w wyborach do rady miejskiej, nie zdobywając w niej ani jednego mandatu. Dla partii może to oznaczać marginalizację na lokalnej scenie politycznej.
Tym bardziej, że poza radą miejską spędzi w sumie 9 lat. Warto bowiem przypomnieć, że w 2014 roku Sojusz uzyskał jeden mandat, tyle że Ignacy Bochenek szybko wstąpił do klubu Porozumienia dla Legnicy, a z czasem zaczął regularnie głosować po myśli prezydenta.
- Oddam się do dyspozycji zarządu partii, który zadecyduje o mojej politycznej przyszłości. Porażkę biorę na siebie. Uważam jednak, że obraliśmy słuszną drogę. Poszliśmy do wyborów z autorskim programem, zdobyliśmy prawie tysiąc głosów więcej niż w 2014 roku. Nie dysponowaliśmy tak dużymi pieniędzmi, jak nasza konkurencja. W pewnym sensie „rozjechała” nas marketingowo - finansowa machina konkurencji. Nie udało nam się niestety skutecznie dotrzeć do legniczan z przekazem. Wyborcy nie dostrzegli, że Krzakowski, nie ma im tak naprawdę już wiele do zaoferowania – kończy Huzarski.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie