
W rejonie ul. Gumińskiego grasuje truciciel zwierząt. Od maja w męczarniach zmarło już co najmniej kilka psów i kotów. Objawy - natychmiastowy wstrząs, krwawe wymioty - wskazują na silnie działającą neurotoksynę. Dziś sprawa została zgłoszona legnickiej policji.
- Mój pies wyszedł na ogród - opowiada mieszkanka ul. Karlińskiego. - Po dziesięciu minutach wrócił słaniając się na nogach i wymiotując krwią. Natychmiast zawieźliśmy go do weterynarza. Pani doktor dwie godziny walczyła o jego życie. Pies przeszedł płukanie żołądka, dostał antywstrząsowe zastrzyki, jakąś kroplówkę, antybiotyki... Wyniki laboratoryjnie wskazują na zażycie silnie działającej neurotoksyny. Tylko dzięki szybkiej reakcji udało się go odratować.
W sąsiedztwie, na ul. Kalskiego, w ciągu miesiąca umarły dwa psy z podobnymi objawami.
Tajemnicze przypadki nagłych zgonów zwierząt zdarzyły się też na ul. Gumińskiego i Wojciechowskiego.
Kot wypuszczony na ogród, po zaledwie 20 minutach wrócił z objawami silnego zatrucia. Ostatkiem sił doczłapał się pod dom. Wymiotował krwią i wkrótce umarł.
Inny dwa miesiące temu trafił do weterynarza w stanie przedagonalnym, z charakterystycznymi dla tej samej neurotoksyny objawami, tzn. z wstrząsem oraz krwawymi wymiotami. Mimo wysiłków lekarza, nie udało się ocalić mu życia.
- To nie może być przypadek - uważa właścicielka psa z ul. Karlińskiego. - W krótkim czasie na stosunkowo niewielkim obszarze doszło do co najmniej kilku zdarzeń tego rodzaju. Zwierzęta mają te same objawy: silny, raptowny wstrząs i krwawe wymioty. Ludzie boją się wypuszczać psy i koty do przydomowych ogrodów. Na spacerach pilnują, by nie wygrzebały sobie czegoś w trawie.
Z relacji mieszkańców wynika, legnicka policja potraktowała zgłoszenie na temat truciciela bardzo poważnie. Zbiera relacje od właścicieli zwierząt i czeka na sygnały od kolejnych osób, które w podobny sposób straciły psa lub kota.
Od 2018 roku ten sam problem zgłaszali mieszkańcy os. Sienkiewicza. Według Anety Zawady-Welter, wolontariuszki Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, nieznany sprawca uśmiercił w ten sposób już około dwieście psów i kotów.
Przypadki zatruć na os. Sienkiewicza ustały w maju br, gdy policja zatrzymała 36-letniego Arkadiusza B., który przez płot podał trutkę owczarkowi niemieckiemu na jednej z prywatnych posesji przy ul. Jaworzyńskiej. Mężczyzna przyznał się do tego jednego zdarzenia. Prokuratura i policja nie ma dowodów, że Arkadiusz B. odpowiada także za inne otrucia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A jak ukarano tego truciciela Arkadiusza? Podejrzewam, że kara była żadna, więc ten bandzior znalazł naśladowców.
jedni zabijają zwierzęta sadyści bo nie lubią ich i samych siebie A drudzy stylizują I kastruje dzikie zwierzęta niby ich interesie. I jedni i drudzy chcą się pozbyć zwierząt bo nasze z naszego otoczenia. A zwierzęta zawsze były z nami i mam nadzieję że tak zostanie
Gumis mama cie powinna przeprosić bo za dużo piła w ciąży
My sami też jesteśmy zwierzętami, więc szanujmy się nawzajem.
nie dyskutuje z debilem bo sprowadzi mnie do swojego poziomu i pokona doświadczeniem