
Zmarł Bogdan Grzeszczak. Jego śmierć poczyniła ogromną wyrwę w zespole legnickiego teatru, ale to też niepowetowana strata dla polskiej kultury w ogóle, bo był aktorem wybitnym, z ogromnym wyczuciem słowa i nieprzeciętnym doświadczeniem scenicznym. Przyjaciele opłakują też po prostu dobrego człowieka.
Bogdan Grzeszczak miał 63 lata. Zmarł 15 lutego w legnickim szpitalu po udarze, którego doznał 3 tygodnie temu.
Absolwent szkoły aktorskiej we Wrocławiu, zaczynał zawodową karierę w stolicy Dolnego Śląska: w Teatrze Współczesnym, Teatrze Polskim, K2. Do zespołu Teatru Modrzejewskiej dołączył 21 lat temu, choć już wcześniej gościnnie pojawiał się na legnickiej scenie, m.in. jako kolejarz Tolko i generał Iwan Iwanowicz Iwanow w "Balladzie o Zakaczawiu" z 2000 roku, Rosenkrantz w pierwszej inscenizacji "Hamleta, księcia Danii" czy Wujek Misiek w "Obywatelu M". Stworzył od tego czasu ponad sto aktorskich kreacji, w tym tak wybitne, jak rola Arcyurzędnika w wyreżyserowanym przez Jacka Głomba spektaklu "Łemko", która w 2008 r. przyniosła mu nagrodę XIV Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Doceniała go też publiczność, czego wyrazem była przyznana Bogdanowi Grzeszczakowi w 2006 roku Legnicka Bomba Sezonu, nagroda Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej. Jego ostatnie aktorskie wcielenia - Głównego Lekarza grającego Agagemnona w "Płaksach", Starca w "Kartotece", a przede wszystkim Regimentarza Stempowskiego w "Śnie srebrnym Salomei" - potwierdzają, że odszedł będąc u szczytu twórczych możliwości. Żal ról, w których już go nie zobaczymy.
Choć nade wszystko kochał teatr, grywał też w filmach u swych przyjaciół: w "Operacji Dunaj" Jacka Głomba, "80 milionach" Waldemara Krzystka czy "Być jak Kazimierz Deyna" Anny Wieczur-Bluszcz.
"Słowa nie są w stanie oddać naszego bólu" - czytamy na stronie Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. "Można by pisać długie, pełne szczegółów zdania o kreacjach Bogusia, o jego wyjątkowej aktorskiej intuicji, kulturze słowa i inteligencji. Na pewno napiszą o tym media. Boguś był przecież artystą wielkiej miary, jednym z tych aktorów, którzy przykuwają uwagę od razu po pojawieniu się na scenie – nie musiał mówić nawet słowa, choć akurat co do słów miał perfekcyjne wyczucie i doskonale wiedział, jak je dozować. (....) Boguś po prostu świetnie znał się na swojej robocie i wykonywał ją co najmniej rzetelnie, a często wręcz wirtuozowsko. Miało się wrażenie, jakby grał bez wysiłku, a przecież w każdą rolę wkładał całego siebie. Ale wszystkie te zasłużone superlatywy i tak nie są w stanie opisać Bogusia jako człowieka: serdecznego, uśmiechniętego, dowcipnego. Bogusia przenikliwego obserwatora rzeczywistości i wszechstronnego erudyty, który był zawsze na bieżąco z wydarzeniami na świecie, śledził, co dzieje się w polityce, kulturze i nauce, dyskutował o tym z zaangażowaniem. Bogusia życzliwego kolegi, który każdemu umiał powiedzieć coś miłego. Bogusia filaru zespołu aktorskiego, ostoi spokoju i rozsądku. Odszedł człowiek, o którym nikt nie byłby w stanie powiedzieć złego słowa. Straciliśmy osobę, bez której Teatr Modrzejewskiej nie będzie już tym samym miejscem."
Matusz Krzyk, który partnerował Bogdanowi Grzeszczakowi w "Kartotece", wczoraj zamieścił na swym Facebooku słowa z listu napisanego przed śmiercią przez kolumbijskiego pisarza Gabriela Garcíi Márqueza. "„Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym "kocham cię", a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.”
Tym słowom towarzyszy jedno z ostatnich zdjęć Bogdana Grzeszczaka, zrobione najprawdopodobniej podczas prób do "Płaks" przez Łukasza "Borsuka" Kucharzewskiego. Aktor ma na nosie okulary a w ręce skrypt z tekstem sztuki. Jest w teatrze. Na zawsze.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.