
Trzej mężczyźni podejrzani o to, że w kilku miejscach na terenie gminy Miłkowice porzucili beczki z filtrami, zużytym olejem i innymi pozostałościami po warsztacie samochodowym, nie mają majątku. Koszt utylizacji niebezpiecznych odpadów spadną najprawdopodobniej na gminę - informuje Radio Wrocław.
Podejrzani to były właściciel posesji, w której funkcjonował warsztat samochodowy, oraz jego koledzy. Wszyscy trzej przebywają w tymczasowym areszcie.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu informuje, że na ternie gminy Miłkowice znalezione łącznie około 100 beczek nieustaloną do końca zawartością. Wiadomo, że wśród porzuconych odpadów jest kilkanaście tysięcy litrów zużytego oleju samochodowego, stare filtry i inne części samochodowe. Wójt Dawid Stachura w rozmowie z Andrzejem Andrzejewskim z Radia Wrocław obawia się, że w beczkach mogą być również resztki kwasu z akumulatorów. Trwają analizy, mające ustalić, co dokładnie zostało porzucone w lasach i na łąkach oraz jak się tego pozbyć. Bez wątpienia, całość jest niebezpieczna dla środowiska i musi zostać zutylizowana. Ponieważ część beczek uległa rozszczelnieniu, pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu badają również zanieczyszczone próbki gleby.
Zgodnie z art. 3 ust. 2 pkt 4 ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach za likwidację dzikich wysypisk odpadów odpowiada gmina. Wprawdzie w tym przypadku policja ustaliła skąd pochodziły beczki, ale podejrzani najprawdopodobniej nie będą w stanie wyłożyć dużych pieniędzy - być może kilkuset tysięcy złotych - na koszty utylizacji. Wtedy zapłacenie za usunięcie i zagospodarowanie odpadów spadnie na podatników z gminy Miłkowice.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie