
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych umorzył prowadzone na wniosek Elżbiety Witek postępowanie wyjaśniające dotyczące Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Była marszałek Sejmu skarżyła się, że placówka udostępniła dane osobowe jej męża, leżącego przez ponad dwa lata na OIOM-ie, "córce zmarłej pacjentki", co wykorzystano w publikacji Radia Zet i innych mediów. W uzasadnieniu decyzji prezes UODO wskazuje, że nie ma dowodów, jakoby to szpital odpowiadał za przekazanie danych.
17 lipca 2023 r. najpierw Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca z Radia Zet, a potem inni dziennikarze, napisali, że mąż Elżbiety Witek - pacjent Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy - po ponad dwóch latach przebywania na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii został przeniesiony na Oddział Paliatywny.
Ta publikacja musiała odpalić krótki lont w głowie ówczesnej marszałek Sejmu, bo już kilka dni później z warszawskiej kancelarii prawnej Kopeć & Zaborowski poszły wnioski do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych i Rzecznika Praw Pacjenta. Za pośrednictwem mecenasa Macieja Zaborowskiego (prawnika m.in. Obajtka, Ziobry, Orlenu i Sejmu) Elżbieta Witek wnosiła o wszczęcie postępowań w sprawie naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych oraz przeprowadzenie kontroli w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy. Placówka została posądzona o przekazanie na zewnątrz informacji na temat stanu zdrowia i innych wrażliwych danych dotyczących jej męża.
- Potwierdzam, postawiono nam takie zarzuty, a w ich wyniku wszczęto wobec naszego szpitala postępowania administracyjne. Nie ukrywam, że personel placówki był bardzo zaskoczony tymi oskarżeniami - mówi Krzysztof Maciejak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Ostatecznie prezes UODO ustalił fakty. W decyzji z 15 grudnia 2023 r. o umorzeniu postępowania pisze, że na skutek medialnych publikacji w przestrzeni publicznej znajdują się dane osobowe o stanie zdrowia męża marszałek Sejmu. Niemniej jednak, w niniejszej sprawie, brak jest dowodów na to, by Szpital udostępnił dane o stanie zdrowia jakimkolwiek podmiotom nieuprawnionym, a zwłaszcza osobie określanej mianem "córka zmarłej pacjentki" - twierdzi UODO.
Tu potrzebna jest dygresja i wyjaśnienie. "Córka zmarłej pacjentki" to Dagmara Dolecka. Jej mama, leżąc w Jaworskim Centrum Medycznym, przez 8 dni czekała na łóżko na OIOM-ie. W szpitalu Legnicy nie było dla niej wolnego miejsca, bo jedno z dziesięciu od około dwóch lat zajmował mąż marszałek Sejmu. Podczas dziewiątej doby oczekiwania kobieta zmarła. Dagmara Dolecka twierdzi, że nie musiało tak być. Poza niewydolnością oddechową jej mama była w dobrym stanie zdrowia. Miała duże szanse na przeżycie. Pani Dagmara złożyła do prokuratury w Legnicy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nadużycia uprawnień przez pracowników szpitala decydujących o przewlekłym przetrzymywaniu VIP-a na OIOM-ie, co stało się tematem kwietniowej publikacji dziennikarzy Radia Zet i jądrem afery dotyczącej PIS-owskiej marszałek Sejmu.
W uzasadnieniu decyzji o umorzeniu postępowania prezes UODO podkreślił, że strona skarżąca nie przedstawiła żadnych dowodów na to, iż źródłem medialnych informacji o pacjencie był legnicki szpital. Nie ma więc podstaw do oskarżania placówki o naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych. Przeciwnie – w aktach sprawy są dowody, że placówka odmawiała zgłaszającym się do niej dziennikarzom informacji na temat hospitalizacji męża marszałek i wszelkich komentarzy w tej sprawie. W związku z ukazującymi się mimo tego artykułami na temat pacjenta, szpital prowadził wewnętrzne analizy i czynności wyjaśniające, ale nie stwierdził naruszenia procedur przez swoich pracowników. Wdrożono też stosowne działania prewencyjne.
Decyzja prezesa UODO jest ostateczna. Ale nieprawomocna.
- Stronom postępowania przysługuje skarga na decyzje organu nadzorczego do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego w Warszawie – w odpowiedzi na nasz mejl informuje Adam Sanocki, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
UODO to nie jedyna państwowa instytucja, którą zaprzęgnięto do poszukiwania winnych ujawnienia, że na legnickim OIOM-ie od 2020 r. leży mąż Elżbiety Witek. Przed nim sprawę badali Rzecznik Praw Obywatelskich oraz - pod kątem ewentualnych naruszeń ze strony dziennikarzy - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Także ich postępowania zakończyły się umorzeniami.
Jako ostatnie lub jedno z ostatnich wszczęto postępowanie wyjaśniające przed Rzecznikiem Praw Pacjenta, również na wniosek byłej marszałek Sejmu reprezentującej hospitalizowanego męża. Zakończyło się czy trwa? Nie sposób tego ustalić. Marzanna Bieńkowska, zastępca dyrektora w biurze Rzecznika Praw Pacjenta pisze, że ponieważ sprawa ma charakter indywidualny, nie może udzielić nam żadnej informacji bez wyraźnej zgody strony skarżącej, de facto Elżbiety Witek.
"Mamy nadzieję na zrozumienie i zapewniamy, że szanujemy Państwa zaangażowanie w rzetelne informowanie społeczeństwa. W razie jakichkolwiek pytań dotyczących naszej instytucji lub szeroko rozumianego obszaru zdrowia, jesteśmy do Państwa dyspozycji" – odpisała nam dyrektor Marzanna Bieńkowska.
Podkreślmy, że na stronie internetowej Rzecznika Praw Pacjenta ukazywały się komunikaty o toczących się postępowaniach w medialnych sprawach, które też miały indywidualny charakter. Na przykład pół roku temu informowano o przerwaniu leczenia onkologicznego pacjenta jednego z polskich szpitali. Dlatego trochę dziwi nas embargo na jakiekolwiek informacje w tej sprawie.
Fakty, których Elżbieta Witek nie bierze pod uwagę, są takie, że jej mąż jako wieloletni działacz nauczycielskiej Solidarności, radny i członek zarządu powiatu był osobą publiczną i powszechnie znaną w Jaworze a stan jego zdrowia stał się tematem publicznych wystąpień na rok przed publikacją Radia Zet. Lokalne media wspominały o jego chorobowej absencji jako powodzie kłopotów PiS-u z utrzymaniem większości w radzie powiatu. Ponadto wiele osób – pacjentów i ich gości - miało okazję widzieć, jak Elżbieta Witek w towarzystwie ochroniarzy odwiedza męża w szpitalu. Z tych powodów fakt pobytu Stanisława Witka na OIOM-ie w Legnicy nie był w jej rodzimym Jaworze tajemnicą. Kwestią czasu było szersze rozlanie się tych informacji. Współczując rodzinie pani marszałek, dziennikarze zwlekali z takimi publikacjami, ale śmierć pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego oraz złożone przez Dagmarę Dolecką doniesienie zmieniły dotychczasową optykę.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Panie Kanikowski Biedna pani Witkowa wylądowała w szpitalu, bo dostała wezwanie przed komisję, a Pan wstydu i litości nie masz i jej dowalasz za Stasia? A może ona osobiście (bo po znajomości) leży w legnickim szpitalu u koleżanki, którą wsadziła na stołek? A może nawet faktycznie jest aż tak ciężko chora, że paraliż prokuratorski uniemożliwia jej przyjmowanie wizyt? To biedna kobieta jest, a Pan atakujesz. Pozdro.