
Zatrzymanie przez poznańską prokuraturę Ewy Zgrabczyńskiej, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, wywołało spore poruszenie wśród obrońców czworga oskarżonych, którzy przed sądem w Legnicy odpowiadają za znęcanie się nad zwierzętami z palmiarni. Sugestie, że te sprawy się łączą, nie znajdują żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła Ewie Zgrabczyńskiej zarzuty m.in. oszustwa i przywłaszczenia mienia na szkodę miasta Poznań. Medialne doniesienia na ten temat silnie rezonują w Legnicy, co ujawniło się podczas procesu Iryny D., Magdaleny N., Henryki Z. i Witolda Z. przed Sadem Rejonowym w Legnicy. Na korytarzu przed salą rozpraw obrońcy oskarżonych dopytywali przedstawiciela legnickiej prokuratury, czy aby w śledztwie dotyczącym Ewie Zgrabczyńskiej nie pojawiają się wątki legnickie. Dlaczego?
Pod koniec maja 2022 r. zwierzęta z palmiarni miejskiej w Legnicy zostały interwencyjnie odebrane miastu i przewiezione do Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. Działo się to pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Legnicy, która w tym samym czasie wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowej opieki nad egzotyczną menażerią. Ewa Zgrabczyńska jako dyrektor ZOO osobiście nadzorowała wywożenie zwierząt z Legnicy i na bieżąco komentowała w mediach ich fatalną kondycję. To automatycznie ustawiło ją w kontrze do oskarżonych oraz prezydenta Legnicy Tadeusza Krzakowskiego, który do dziś utrzymuje, że afery nie ma a interwencja w palmiarni była bezpodstawna.
We wrześniu 2023 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Legnicy uchyliło decyzję, w której prezydent wyraził takie stanowisko. Decyzja SKO została zaskarżona przez Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Trwa oczekiwanie na wokandę.
W kwestii poruszenia, jakie wywołało zatrzymanie dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, Radosław Wrębiak, szef Prokuratury Regionalnej w Legnicy, podkreśla, że to on (a nie Ewa Zgrabczyńska) podejmował decyzję o interwencyjnym odebraniu zwierząt z palmiarni. -Pani dyrektor tylko pomagała nam w ratowaniu tych stworzeń. Okazała, że mu ma duże serducho - mówi prokurator Radosław Wrębiak.
Miasto nie chce płacić za transport zwierząt do Poznania i ich kwarantannę. Rachunek w wysokości 59 tys. zł leży na biurku prezydenta Legnicy, który do 29 marca ma wydać decyzję, czy zapłaci go miasto, czy Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej jako podmiot administrujący palmiarnią. W trakcie procesu w wypowiedziach Henryki Z., ogrodnik miejskiej, i jej obrońcy mec. Zdzisława Kulczyckiego pojawiały się informacje o kilkuset tysiącach złotych, jakie ZOO w Poznaniu naliczyło już za opiekę i leczenie przejętych zwierząt.
Prokurator Radosław Wrębiak nic na ten temat nie wie. Potwierdza inną sensację z sądowego korytarza: że część zwierząt zabranych do Poznania padła. - Z sekcji zwłok wynika, że jeszcze w Legnicy były źle żywione - mówi.
Część zwierząt nie przebywa już w poznańskim ZOO. W trakcie kwarantanny u ptaków z legnickiej palmiarni wykryto wirusa opryszczki, wywołującego śmiertelną chorobę. Aby nie rozprzestrzenił się po całym ogrodzie zoologicznym, trzeba było poszukać dla nich innych domów. Trafiły do odosobnionych ośrodków, w których mają zapewnioną opiekę i leczenie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie