
Wracamy do sprawy szefa legnickiego sanepidu, Jacka Watrala, który 17 kwietnia złamał kilka obostrzeń prawnych związanych ze stanem epidemii i złapany na gorącym uczynku nie przyjął mandatu karnego od straży miejskiej. Decyzje o nałożeniu kary wynoszącej maksymalnie 30 tys. zł miała wydać WSSE we Wrocławiu. Tyle że sprawę skierowała do PSSE w Środzie Śląskiej i administracyjna procedura ruszyła od nowa.
Przypomnijmy, że 17 kwietnia szef legnickiego PSSE pomimo obowiązującego zakazu wejścia do parku, odpoczywał sobie w jego środku na ławce i do tego bez obowiązkowej maseczki. Złapany na gorącym uczynku nie przyjął mandatu karnego od straży miejskiej.
W normalnych sytuacjach notatka służbowa z wnioskiem o ukaranie kierowana jest do sądu rejowego oraz do odpowiedniej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, której szef może nałożyć karę administracyjną w wysokości od 5 do 30 tys. zł.
W tym przypadku oskarżony stałby się jednak sędzią we własnej sprawie. Dlatego straż miejska notatkę przekazała do Komendy Miejskiej Policji w Legnicy, ta zaś do szefa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu, czyli bezpośredniego przełożonego Jacka Watrala.
WSSE we Wrocławiu 27 kwietnia poinformowała, że dyrektor Watral został ukarany naganą służbową z wpisem do akt, a sprawę kary administracyjnej właśnie bada. Jednak 30 kwietnia przekazała sprawę do rozpatrzenia przez ... PSSE w Środzie Śląskiej.
- Sprawę, po konsultacjach z prawnikiem, zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego przekazaliśmy do jednej z podległych nam powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych, czyli organu pierwszej instancji, w tym przypadku do placówki w Środzie Śląskiej. Jako Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna jesteśmy organem drugiej instancji, czyli pełnimy funkcje odwoławczą wobec decyzji powiatowych stacji. Gdybyśmy sami rozstrzygnęli sprawę, to wówczas byśmy pozbawili pana Watrala prawa do apelacji od pierwszego postanowienia - informuje Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik prasowy WSSE we Wrocławiu.
Obecnie PSSE w Środzie Śląskiej od nowa bada całą sprawę i zgodnie z prawem na jej rozstrzygnięcie ma kolejnych 30 dni od czasu wpłynięcia wniosku (30 kwietnia).
- Obecnie zbieramy materiały dowodowe dotyczące tej sprawy, a to wymaga trochę czasu. Mogę jednak zapewnić, że pracujemy bez opieszałości i bez zbędnej zwłoki podejmiemy decyzję. Musimy mieć jednak pełny obraz całej sytuacji, aby wydać rzetelne postanowienie - zapewnia szefowa PSSE w Środzie Śląskiej, Anna Wojtasińska- Żygadło.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
pocałujta w d...wójta
Szef Sanepidu, jako urzędnik państwowy notorycznie i świadomie naruszający prawo powinien dyscyplinarnie wylecieć z roboty na zbity pysk, niezależnie od wymiaru kar, które powinien dostać.
ej, skąd wiesz, a może ten urzędnik jest po stronie zwykłych ludzi i nie zgadzając się z sytuacją właśnie w ten sposób zademonstrował swój sprzeciw. Wszyscy, którzy nie zgadzają się z obecnym stanem rzeczy powinni trzymać kciuki za tego człowieka aby orzeczono niezasadność kary, co stanowiłoby precedens dla wszystkich niesłusznie ukaranych.
Jestem za koleś jest po stronie zwykłych szarych ludzi ..... Społeczeństwo legnickie jest z tobą , a nie sskorupowani ludzie jak prezydent itp.