Reklama

Akt oskarżenia dla przedszkolanek, które nie upilnowały czterolatka

Do 5 lat pozbawienia wolności grozi dwóm pracownicom przedszkola z Lubina, które dopuściły, by pozostający pod ich opieką chłopczyk połknął znalezione na placu zabaw tabletki. Zdaniem prokuratury, na skutek ich niedbałości życie dziecka znalazło się w niebezpieczeństwie. Akt oskarżenia wczoraj został przesłany do Sądu Rejonowego w Lubinie.

Oskarżone to 43-letnia pomoc nauczyciela oraz 27-letnia nauczycielka. Będą odpowiadać przed sądem o narażenie czterolatka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w związku z niewłaściwym nadzorem nad dziećmi i połknięciem przez chłopca nieustalonej ilości tabletek psychoaktywnych.

W ustaleniu, co zaszło 28 sierpnia 2024 roku w jednym z lubińskich przedszkoli, pomogły m.in. nagrania z monitoringu. Dlatego prokuratura mogła z precyzją co do minuty odtworzyć przebieg feralnego popołudnia.

Chłopczyk przebywał z innymi dziećmi na placu zabaw. Około godziny 15.10 schylił się, przełożył rękę przez siatkę ogrodzeniową i zabrał leżący za zewnątrz blister z lekiem psychoaktywnym. Przez następne sześć minut co najmniej czterokrotnie wyciskał z trzymanego w ręku blistra tabletki i wkładał je do buzi. O godzinie 15:17 kucnął przed ogrodzeniem i położył blister na ziemi, przy ogrodzeniu. Odszedł, lecz po chwili wrócił i wypchnął blister na zewnątrz, za siatkę. O godzinie 15:35 przy ogrodzeniu, w miejscu gdzie chłopiec wyrzucił blister usiadła grupa dzieci. Jedna z dziewczynek wyciągnęła rękę poza ogrodzenie i chwyciła blister. Obejrzała go, a następnie przekazała innemu chłopcu. Dzieci przez kolejne kilka minut oglądały tabletki i co najmniej jedną wycisnęły z blistra.

- Żadnego z tych zdarzeń nie zauważyły opiekujące się dziećmi oskarżone - podkreśla prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. 

43-letnia pomoc nauczyciela pierwsza zorientowała się, że trójka dzieci bawi się blistrem. Była godzina 15.39, gdy wstała z huśtawki, podeszła do maluchów i zabrała im opakowanie z psychotropami. Zapytała dziewczynkę i dwóch chłopców, czy któreś z nich zjadło tabletki. Zaprzeczyły. Opiekunka nie pomyślała, by o to samo zapytać tez pozostałe dzieci, w tym czterolatka, który wcześniej poczęstował się znalezionymi lekami. Wyrzuciła blister do kosza na śmieci w przedszkolnym budynku. 

O godzinie 15:44 przyszła matka pokrzywdzonego chłopczyka. Podeszła do siedzącego na ławce syna. Dziecko było senne, zmęczone, zaczynało słaniać się na nogach.

- Kobieta zapytała opiekunki, czy syn gdzieś nie upadł, nie uderzył się lub czy nie zjadł jakichś jagód albo roślin rosnących w pobliżu przedszkola, bo jest dzieckiem, który dużo rzeczy wkłada do buzi. Oskarżone zaprzeczyły - relacjonuje Liliana Łukasiewicz.

Stan zdrowia czterolatka pogarszał się tak gwałtownie, że matka wraz z pracownicami przedszkola wezwały pogotowie ratunkowe. Malec został na sygnale przewieziony do szpitala Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie. Lekarze od razu określili jego stan jako ciężki. Chłopiec był bez kontaktu, wybudzał się na bodźce bólowe, miał bełkotliwą mowę.

Personel szpitala błądził po omacku. Nie wiedząc o tabletkach z blistra, matka nie była w stanie przekazać lekarzom żadnych informacji mogących pomóc we wdrożeniu właściwego leczenia. Chcąc ustalić przyczynę zapaści, czterolatkowi wykonano badania laboratoryjne, w tym testy na obecność narkotyków. Prześwietlono jego głowę tomografem. Na niewiele to się zdało, bo wyniki nie odbiegały od normy.


Po południu, na prośbę matki, inne pracownice przedszkola przejrzały zapis zainstalowanego na terenie przedszkola monitoringu. Zorientowały się, że chłopiec znalazł blister i coś zjadł. Chwilę potem zatrudniony w przedszkolu pracownik ochrony znalazł w koszu na śmieci blister z tabletkami. Dopiero po godzinie 19 pracownica przedszkola zrobiła zdjęcie leku i wysłała je matce chłopca. Matka powiadomiła lekarzy.

Od razu pojawił się kolejny problem. Szpital RCZ nie miał możliwości przeprowadzenia badań diagnostycznych, które potwierdziłyby podejrzenie, że doszło do zatrucia wskazanym lekiem. W Lubinie lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował chłopca do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Malec, wciąż w ciężkim stanie, trafił na oddział anestezjologiczny dla dzieci.

Liliana Łukasiewicz: - Z powodu zaburzeń świadomości dziecko zaintubowano, włączono leczniczą płynoterapię. W wyniku wdrożonych procedur medycznych i diagnostycznych potwierdzono, że chłopiec zatruł się ustalonym neuroleptykiem.

Dwa dni później objawy ustąpiły. Malca można było przenieść na oddział pediatryczny, a wkrótce wypisać do domu. 

Prokuratura Rejonowa w Lubinie powołała biegłego z zakresu medycyny sądowej, który potwierdził, że zaburzenia świadomości i oddychania u chłopca były efektem zażycia konkretnego leku psychotropowego. 

Tabletki, które połknęło dziecko, są stosowane w leczeniu schizofrenii, przy nawrotach choroby maniakalnej. Zawierają substancję o działaniu przeciwmaniakalne. Nie należy ich stosować u dzieci i młodzieży poniżej 18 roku życia.

- Wcześniejsze powiadomienie personelu medycznego o spożyciu leku mogłoby przyspieszyć przystąpienie do czynności ratowniczych w postaci płukania żołądka oraz wdrożenia płynoterapii - informuje prokurator Liliana Łukasiewicz. - Spożycie przez małoletniego wskazanego leku nie spowodowało u niego uszkodzeń narządowych, ale wywołało kilkunastogodzinny rozstrój zdrowia.

W marcu obu kobietom, które nie dopilnowały czterolatka na placu zabaw, postawiono zarzuty. Teraz akt oskarżenia znalazł się w Sądzie Rejonowym w Lubinie. 

W ocenie prokuratora, nie ulega wątpliwości, że to na oskarżonych ciążył w krytycznym czasie obowiązek opieki nad  czterolatkiem oraz innymi dziećmi podczas wyjścia na plac zabaw. Były zobowiązane do obserwowania dzieci, czuwania nad nimi i reagowania na niebezpieczne zachowania. Nadzór ten jednak nie był sprawowany prawidłowo. Nawet kiedy opiekunka zorientowała się, że przedszkolaki znalazły blister z lekami, nie upewniła się, czy któreś dziecko nie zażyło owych tabletek. Ani ona, ani nauczycielka nie przekazały informacji o odebraniu dzieciom tabletek matce chłopca i  ekipie pogotowia ratunkowego, choć widziały gwałtowną zapaść. 

 
- Oceniając zachowanie obu oskarżonych we wskazanym czasie, szczególnie krytycznie prokurator ocenił właśnie owo zaniechanie poinformowania matki małoletniego, a następnie przybyłej na miejsce załogi pogotowia ratunkowego o odebraniu dzieciom częściowo zużytego blistra leku i podejrzeniu zażycia go przez chłopca - komentuje prokurator Liliana Łukasiewicz. - Brak tych informacji skutkował podejmowaniem prze personel medyczny niepotrzebnych i czasochłonnych czynności oraz badań mających na celu ustalenie przyczyny gwałtowanego pogorszenia się stanu zdrowia chłopca i naraził go na bezpośrednie zagrożenie dla jego życia i zdrowia. Skutkiem powyższego zaniechania niewątpliwie było także nieumyślne spowodowanie u małoletniego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej jego życiu w myśl art. 156 § 1 pkt 2 kk. Przekazanie tych informacji bez wątpienia przyczyniłoby się do szybkiego wdrożenia wobec małoletniego odpowiedniego leczenia, w tym płukania żołądka, czy wcześniejszego zastosowania leczniczej płynoterapii.

Oskarżone przesłuchane w toku postępowania nie przyznały się do popełnienia zarzucanego im czynu i odmówiły złożenia wyjaśnień. 

Za zarzucany czyn grozi im kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. 
 

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 29/05/2025 17:28
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do