
Trwa walka o życie Filemona - kocurka z działek przy ul. Domeyki w Legnicy z małżowiną uszną zniszczoną przez rozpadający się nowotwór. Niewidzący, straszliwie zaniedbany, z licznymi chorobami - kilka dni temu trafił pod opiekę do Marzeny Tracz, w dobre ręce. Jej jednoosobowa Fundacja Przytul Psiaka i Kociaka we współpracy z legnickimi weterynarzami ratuje najmocniej poturbowane zwierzęta.
Filemon ma około dziesięć lat, ale waży zaledwie dwa i pół kilograma. Mieszkał na działkach. Bezdomny mężczyzna, który się nim opiekował, był przeciwny kastracji, jako nadmiernej ingerencji w naturę, choć to najlepszy sposób, żeby ograniczyć populację kotów wolno żyjących w mieście i poprawiać ich dobrostan.
Filemon nigdy nie był odrobaczany, żywcem zjadały go pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne, a od co najmniej czterech lub pięciu lat cierpiał również z powodu postępującego nowotworu. Nieleczony rak pozbawił go ucha, co musiało wiązać się z potwornym cierpieniem. Dopiero teraz dostaje środki przeciwbólowe, jątrząca się rana po uchu jest delikatnie przemywana a doktor Karolina Włodarek-Wisowata i Piotr Wisowaty z Izerskiej Przychodni Weterynaryjnej w Legnicy próbują go ratować. Wyniki badań są złe. Filemon ma zaawansowaną anemię, mocznicę, podejrzenie enteropatii.
Na szczęście je. Ma apetyt. Bez grymaszenia przyjmuje leki.
- Rokowania są ostrożne - mówi Marzena Tracz. Niejedno takie chodzące nieszczęście przygarnęła z ulicy do swego domu, a potem miesiącami opiekowała się nim jak najczulsza całodobowa pielęgniarka. Dopóki lekarze widzą szansę ratunku i potrafią uśmierzyć ból, nie poddaje się.
Kilka miesięcy temu opisywaliśmy historię Pirata, potrąconego na ul. Witelona w Legnicy. Kot dogorywał na jezdni, obok pędziły samochody, a przechodnie patrzyli na to i nie reagowali. Dwa auta najechały na zwierzątko. Dzięki monitoringowi ustalono kierowcę jednego, ale policja chciała umorzyć sprawę. Tylko determinacja Marzeny Tracz sprawiła, że mężczyzna stanął przed sądem i został ukarany grzywną. A Pirat, choć był już jedną łapą za Tęczowym Mostem, w jej domu wykurował się i odżył. Na jego pięknym pyszczku prawie nie widać śladu po drutach, jakimi po wypadku trzeba było złączyć połamaną żuchwę. Kości pięknie się zrosły. Nawet oczko udało się uratować przed amputacją. Pirat jest piękny, uroczy, to gwiazda na fanpage`u fundacji. Uwielbia głaskanie i zabawy, mruczy wdzięcznie, a jeszcze kilka sekund na ulicy Witelona i mogło go nie być.
Na początku lipca Marzena Tracz wzięła pod opiekę potrąconą przez samochód 7-tygodniową Łezkę. Trochę wcześniej trafiła do niej z działek Królewna Marysieńka, której trzeba był amputować poszarpaną małżowinę uszną, Rysiu Pysiu z silnym stanem zapalnym jamy ustnej, Węgielek z kocią białaczką... Nie wszystkie historie kończą się szczęśliwie. Królewicza Kocio, który potrącony przez samochód przez całą dobę leżał przy drodze czekając na śmierć, niestety, nie udało się uratować.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Usypia się takie przypadki chorych nieuleczalnie zwierząt.
Racja, dobrze mówisz.
Ciebie trzeba uśpić
Was nawet do zwierząt bym nie zaliczył
Usypia się takich jak ty, bez szacunku dla innych istot które mają prawo żyć
Idąc Państwa logiką proponuje usypiać nie rokujących ludzi zamiast leczyć. Znieczulica w tym mieście osiąga apogeum.
Proszę nie zrównywać ludzi że zwierzętami.
Dlaczego?? Z biologicznego punktu widzenia człowiek jest zasadniczo zwierzęciem należącym do Prymatów. Podobno jedyna różnica to, że kieruje się rozumem choć w niektórych przypadkach nie jest to takie jasne.
Dzialki to miejsce dla malych ptakow, a nie dla kotow. Winni sa ludzie ktorzy je dokarmiaja, na dzialkach na Chojnowskiej tez pelno takich dzbanow. W calym miescie wszedzie tylko koty, sroki i wrony, a sikorki gdzie maja mieszkac? Broncie najslabszych, a nie drapieznikow