Reklama

Czy w legnickiej palmiarni znęcano się nad zwierzętami? Nie - mówi weterynarz z zoo w Poznaniu

Lekarz weterynarii z Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, który trzy lata temu uczestniczył w odebraniu zwierząt z legnickiej palmiarni, potwierdza, że egzotyczne ptaki, gady i małpki były przetrzymywane niewłaściwych warunkach, źle karmione i zaniedbane. Dlatego za słuszną uważa decyzję o interwencji. Przed sądem zanegował jednak główne tezy prokuratury z aktu oskarżenia, że w palmiarni znęcano się nad zwierzętami i że przysparzano im cierpień.

Podczas dzisiejszej rozprawy w procesie kolejnych kierowniczek palmiarni Iryny D. i Magdaleny N., lekarza weterynarii Witolda Z. oraz byłej ogrodnik miejskiej Henryki Z. z niemałym trudem udało się przesłuchać jako świadka Jarosława P., lekarza weterynarii z Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. Zrobiono to w trybie wideokonferencji. Słaba jakość połączenia mogła zniechęcać do wnikliwszego przesłuchania, a szkoda, bo to jeden z ciekawszych świadków, jacy dotąd zeznawali w tej sprawie. 

Pracujący w jednym z największych ogrodów zoologicznych w Polsce weterynarz z 10-letnim doświadczeniem w opiece nad egzotycznymi zwierzętami. 27 maja 2022 roku z ekipą poznańskiego zoo był w Legnicy. Działając na zlecenie prokuratury, wspólnie z ówczesną dyrektor ogrodu nadzorował pakowanie oraz transport 34 ptaków, gadów i małpek, które przeżyły remont w palmiarni. Na własne oczy widział i poszczególne zwierzęta, i warunki, w jakich były przetrzymywane. 

Jarosław P. potwierdził złożone w prokuraturze zeznania, że papugi przebywały w bardzo dusznym pomieszczeniu bez dostępu światła słonecznego, w za małych klatkach, nie wystarczających do realizacji potrzeb poszczególnych gatunków. Dotyczyło to także bażantów, trzymanych na zewnątrz. Aleksandretta była pozbawiona upierzenia. Jarosław P.  zwrócił też uwagę na braku w upierzeniu ary. Chodzi o papugę Helę, która wspólnie z Marianem (zmarłym w połowie 2021 roku), była kiedyś wizytówką legnickiej palmiarni. Według Jarosława P. bażanty miały przerośnięte dzioby, co utrudniało im spożywanie posiłków a w dłuższej perspektywie mogło doprowadzić do zagłodzenia. Gołym okiem można było zobaczyć, jak żerują na nich pasożyty. Świadek za niedopuszczalne uznał trzymanie żółwi wodnych w wannie. Także żółwie lądowe miały nieodpowiednie podłoże. Zły stan plastronów i karapaksów (miękka skorupa) świadczył o błędach w żywieniu. 

- Jak na tak złe warunki przebywania, żółwie były w stosunkowo dobrej kondycji - uważa Jarosław P.

Lekarz negatywnie ocenił opiekę weterynaryjną nad zwierzętami w legnickiej palmiarni. Jedne wciąż zarażały się od drugich. Jak twierdzi, nie dokonywano w porę odrobaczeń u ptaków. Badania przeprowadzone przez zoo w Poznaniu wykazało u niektórych osobników obecność pasożytów w przewodzie pokarmowym. Stopień zarobaczenia był tak duży, że doszło do uszkodzenia organów wewnętrznych. Taki stan musiał się utrzymywać przez miesiące, jak nie lata. 

Ewidentnym błędem, na który zwrócił uwagę poznański specjalista, było trzymanie dwóch samców agam brodatych w jednym pomieszczeniu. W 2019 roku przez ten błąd jedna z jaszczurek została dotkliwie poraniona przez drugą. 

Małpki (marmozety białouche) były w najlepszych stanie, choć chude.

- W mojej opinii, zwierzęta przebywały w złych warunkach, ale niczyją wolą nie było zadawanie im krzywdy - mówił dziś w sądzie Jarosław P. Pytany przez obronę zaprzeczył, by ze względu na warunki przebywania ich życie lub zdrowie było zagrożone. Jego zdaniem, nie doznawały cierpień. Zeznał też, że nie zauważył niczego, co by świadczyło, że nad zwierzętami się znęcano. 

Z zeznań Jarosława P. wynika, że po przewiezieniu do Poznania zwierzęta z Legnicy przez 14 dni przebywały w kwarantannie. Wszystkie przeżyły kwarantannę. Poza papugami, przekazanymi na zewnątrz ze względów sanitarno-medycznych, wszystkie zwierzęta przebywają w zoo do dnia dzisiejszego. Obrona pytała o zgony, które nastąpiły już Poznaniu, ale świadek nic na ten temat nie potrafił powiedzieć, bo "legnickim depozytem" zajmuje się inna lekarka.

Po raz drugi na wezwanie sądu nie stawiła się była dyrektor zoo w Poznaniu. Sąd chciał ją dzisiaj przesłuchać w trybie wideokonferencji, podobnie jak Jarosława P., ale kobieta nie nawiązała połączenia. Sędzia Małgorzata Piotrowska wymierzyła jej za to karę w wysokości 500 złotych. 

 

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 14/07/2025 17:38
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do