
Bez goli i fajerwerków. Piłkarskie derby Dolnego Śląska rozczarowały. W meczu 28. kolejki Lotto Ekstraklasy Śląsk Wrocław zremisował 0:0 z Miedzią Legnica. Podział punktów zadowolił jednych i drugich.
Względem meczu z Zagłębiem Sosnowiec Dominik Nowak nieźle namieszał w składzie. Przede wszystkim wymienił wahadła, we Wrocławiu widzieliśmy na nich Aleksandara Miljkovivia i Artura Pikka (dla Estończyka był to pierwszy mecz w tym roku). Mającego ostatnio spore problemy w defensywie Juana Camarę przesunął z kolei do ofensywy. Na tym nie koniec zmian. Do wyjściowej jedenastki kosztem Bożo Musy po dwóch miesiącach wrócił Kornel Osyra.
Pierwsza połowa należała do Miedzi, która od Śląska była lepsza pod każdym względem. Legniczanie byli pewni w obronie – Śląsk nie był w stanie choć raz zagrozić bramce Antona Kanibołockiego, lepiej operowali piłką, no i skonstruowali kilka składnych akcji. Problem w tym, że żadna z nich nie przełożyła się nawet nie na gola, ale i bramkową okazję.
Ofensywna impotencja Miedzi nie dziwi, wszak jej problemy z trafianiem do bramki rywali są doskonale znane. Legniczanie strzelili najmniej goli w lidze – ledwie 27. Dodatkowo zadania we wtorek nie mieli łatwego, bo wrocławska obrona w 2019 r. należy do najszczelniejszych. W siedmiu tegorocznych meczach Śląsk stracił tylko cztery bramki, w tym dwie z rzutów karnych.
Druga połowa była bardziej wyrównana, ale z grubsza wyglądała podobnie. Śląsk grał, jakby nie chciał zrobić Miedzi krzywdy, a remis w pełni go satysfakcjonował. Wrażenie drużyny zadowolonej z wizji zabrania do domu jednego punktu sprawiała też Miedź. Piłkarze Nowaka byli przy piłce, wymieniali mnóstwo podań, ale niewiele z tego wynikało – poza tym, że fajnie się to oglądało.
Najlepszą i w zasadzie jedyną strzelecką sytuację Miedź zmarnowała w 61 min. Strzał głową w wykonaniu Miljkovicia efektownie obronił Jakub Słowik. No dobra, kilka minut później z przewrotki strzelił Camara, a piłka przeleciała metr od słupka. A Śląsk? Zespół trenera Vitezslava Lavicki kompletnie zawiódł – w zasadzie nie stworzył ani jednej 100-proc. sytuacji bramkowej, a grający na szpicy Marcin Robak prędzej niż dobrego podania doczekałby się tego dnia chyba gradu.
Robak nie dograł zresztą do ostatniego gwizdka. Opuścił boisko w 77 min. Wówczas od kilku min. na ławce siedział już drugi napastnik Śląska – Arkadiusz Piech. No cóż, Śląsk nie chciał chyba umierać za komplet punktów. Miedź również, choć mogła we Wrocławiu wygrać, gdyby w końcówce meczu kontrę lepiej wykończył rezerwowy Fabian Piasecki. Nie chciał, czy nie umiał? - tego wiedzieć nie będziemy nigdy.
Śląsk Wrocław - Miedź Legnica 0:0
Śląsk: Słowik – Hołownia, Golla, Cotra, Celeban - Musonda, Łabojko, Chrapek Ż, Gąska (63 Farshad) – Piech (69 Tarasovs), Robak (77 Szczepan).
Miedź: Kanibołocki – Bartczak, Osyra, Bożić – Miljković Ż (80 Zieliński), Augustyniak Ż, Santana (80 B. Fernandez), Pikk – Ojamaa (69 Piasecki), Forsell, Camara.
Fot. B. Hamanowicz (miedzlegnica.eu)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie