
W sobotę specjalistyczna grupa poszukiwawcza z przeszkolonymi odpowiednio psami szukała padłych dzików na bagnistym, trudno dostępnym skrawku Legnicy. Akcja będzie kontynuowana w mieście i w sąsiednich gminach. Jak wyjaśnia Barbara Małecka-Salwach, powiatowy lekarz weterynarii w Legnicy, trwa walka o uratowanie przed wirusem ASF jednej z największych w Polsce hodowli świń.
Trzydzieści kilometrów od Legnicy, w Proboszczowie koło Złotoryi, rodzina Konopków ma fermę trzody chlewnej na 40 tysięcy świń. Jeśli choć jedna zarazi się wirusem Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF), wszystkie będą musiały zostać wybite i zutyliozowane, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby. Co to oznacza, doktor Barbara Małecka-Salwach objaśniała w środę na sesji Rady Powiatu Legnickiego.
- Walka jest o to, żeby nie doszło do załamania rynku. Żebyśmy mieli co jeść i żeby nie zawalił się handel zbożem, bo 70 proc. zbóż w Polsce idzie na paszę dla świń i drobiu - mówiła szefowa Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Legnicy.
Lato, wzrost temperatur, sprawia, że wirus ASF się uaktywnia. A już teraz jego stężenie w środowisku na terenie podległym PIW w Legnicy jest ogromne. Od 1 stycznia br. na terenie powiatu legnickiego zostały pobrane próbki od 302 padłych dzików. W samym Lasku Złotoryjskim znaleziono kilkadziesiąt ciał dzików z ASF. Zwierzęta czują się tam bezpieczne, bo Lasek Złotoryjski leży w granicach miasta, gdzie przepisy zabraniają strzelania. Stąd to jeden z największych punktów zapalnych.
Specjalistyczna grupa z psami, która w sobotę przeszukiwała trudno dostępny, bagnisty teren pomiędzy legnicką siedzibą firmy Osadkowski a przejazdem kolejowym w Bartoszowie natrafiła na 8 padłych dzików. Pobrane z nich próbki trafiły do laboratorium a truchła zwierząt z zachowaniem ostrożności przewieziono do utylizacji.
Psy tropiące padłe dziki będą wykorzystywane w pierwszej kolejności do przeszukiwania Legnicy oraz gminy Legnickie Pole, gdzie notuje się najwięcej przypadków ASF.
ASF to nieuleczalna śmiertelna choroba zakaźna, na którą zapadają dziki i trzoda chlewna. Ludzkim organizmom wirus nie zagraża, ale łatwo przerzuca się z miejsca na miejsca np. na butach czy ubraniach.
Rok temu zniszczył największą w powiecie legnickim hodowlę świń - w jednym z rodzinnych gospodarstw trzeba było uśpić około pół tysiąca zwierząt. Jak mówiła na środowej sesji doktor Małecka-Salwach, po tym zdarzeniu hodowca nie wznowił już produkcji: - Na terenie powiatu legnickiego nadal funkcjonuje ok 50 gospodarstw, gdzie trzymana jest trzoda chlewna. Największe ma 100 sztuk.
Legnica i duża część powiatu legnickiego stanowi trzecią strefę walki z ASF, gdzie przepisy w zakresie przemieszczania zwierząt i mięsa z uboju są najradykalniejsze.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Niech te trupy biorą obrońcy dzików. Trzeba strzelać kiedy przyłażą, a nie czekać na katastrofę.
Bardzo ciekawy artykuł. ASF w Legnicy to problem ...drogowy. A4 - od południa, nasyp kolejowy - od północy a teraz S3 - od zachodu zamykają im starą drogę migracji za wschodu na zachód, w kierunku Borów Dolnośląskich. O tunelach czy wiadukcie dla zwierząt GDDiA nie pomyślała. Problem będzie narastał.
Specjalnie szkolone psy do poszukiwania padłych dzikow. Można coś więcej napisać o ich szkoleniu ?
Z najnowszej chwili! Jeśli choroba skretynienia dotrze do legnickich dziennikarzy - zostaniemy bez mediów. Choroba już dotarła! Zalecane jest unikanie kontaktu z zarażonymi propagandzistami.