Odpowiedzą przed sądem za śmierć ciężarnej 18-latki i starszego mężczyzny

Do Sądu Okręgowego w Legnicy trafił akt oskarżenia w sprawie śmiertelnego zaczadzenia tlenkiem węgla lokatorów wielorodzinnego budynku w Ścinawie: młodej ciężarnej kobiety i jej dziecka oraz 63-letniego mężczyzny. Według lubińskiej prokuratury ich śmierć to efekt zaniedbań, jakich dopuścili się 60-letni palacz Zdzisław W. - ojciec osiemnastolatki - oraz 72-letni Mieczysław M., inspektor nadzoru inwestorskiego.

27 marca 2023 roku około godziny 20.20 Zdzisław W. zasypał kocioł centralnego ogrzewania do pełna. Gdy mniej więcej osiem godzin później poszedł do znajdującej się na klatce schodowej toalety, zauważył, że jest zamknięta na klucz. Zorientował się, że w środku jest jego osiemnastoletnia córka. Kobieta była w dziewiątym miesiącu ciąży. Nie reagowała na pukanie. Leżała na podłodze, nieprzytomna. 

Zdzisław W. ściągnął drzwi z zawiasów i zadzwonił po pogotowie. Niestety, na pomoc było już za późno. Lekarz stwierdził, że osiemnastolatka nie żyje.

Zwłoki innego lokatora, 63-letniego mężczyzny, ujawniono w mieszkaniu pod szóstką. karetki zabrały do szpitala siedmioro lokatorów, ale nic im się nie stało. Zatruciu uległy osoby mieszkające na najwyższej kondygnacji budynku, gdzie stężenie tlenku węgla było najwyższe. 

Badając w śledztwie okoliczności śmierci obojga ofiar Prokuratura Rejonowa w Lubinie zasięgnęła opinii biegłych z zakresu budownictwa. Za przyczynę zaczadzenia wskazano w niej wieloletnie zaniedbania. Po pierwsze, montaż kotła CO o wadliwej konstrukcji, wykonany w 2014 roku bez wymaganego projektu budowlanego i zezwolenia na budowę. Po drugie, wykonanie prac remontowych bez nadzoru kierownika budowy. Po trzecie, wykonanie w 2022 roku prac termoizolacyjnych bez stosownego nadzoru administracyjnego. Po dociepleniu ścian budynku styropianem oraz wymianie stolarki okiennej w piwnicy i klatce schodowej bez odpowiednich nawiewników budynek stał się "zbyt szczelny". Brak prawidłowej wentylacji - zwłaszcza nawiewu powietrza z zewnątrz - stwarzał warunki do powstawania czadu.

Błąd popełnił również palacz, bo zasypując zbyt obficie kocioł koksem doprowadził do zabrudzenia tzw. czopucha, czyli połączenia wylotowych otworów spalinowych kotła z kanałem kominowym. To utrudniało wypływ dymu z komina i doprowadziło do wytworzenia się nadciśnienia w komorze spalania. Efekt? Z pieca do wnętrza budynku przedostawał się dym z trującym tlenkiem węgla. 

Według biegłego z zakresu budownictwa, pomieszczenie kotłowni nie nadawało się do posadowienia pieca, bo było dla niego za niskie. 

Mieczysław M. jako inspektor nadzoru inwestorskiego w feralnej nieruchomości, został oskarżony o działanie umyślne. Zdaniem prokuratury, dopuścił do użytkowania kotłownię niespełniającą niezbędnych wymogów technicznych a ponadto doprowadził do nadmiernego "uszczelnienia" budynku, co uniemożliwiało napływ powietrza z zewnątrz, koniecznego przy procesach spalania i wentylacji. Mieczysławowi M. grozi od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.

Działaniom i zaniechaniom ze strony Zdzisława W. przypisano w prokuraturze winę nieumyślną. Jako palacz z odpowiednimi uprawnianiami powinien zorientować się, że budynek nie ma instalacji nawiewno-wywiewnej, która pozwalałaby na bezpieczną eksploatację pieca. Zobowiązywała go do tego umowa zlecenie na obsługę kotłowni. Zdzisławowi W. grozi kara od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności. 

- Oboje podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów - informuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Dodaje, że po interwencji prokuratury, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Lubienie nakazał wspólnocie mieszkaniowej, do której należy felerny budynek, rozbiórkę komina w terminie do 1 lipca 2024 r. 

- Z ustaleń prokuratora wynika, że w budynku wykonano alternatywne źródło ogrzewania w postaci pompy ciepła, a zatem wadliwa kotłownia nie jest już użytkowana - podsumowuje Liliana Łukasiewicz.