
Sąd Rejonowy w Legnicy wysłuchał mów końcowych w procesie rodziców 12-tygodniowego noworodka odurzonego mieszanką amfetaminy i metamfetaminy. Prokurator żąda 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności dla Doriana G. oraz 1 roku pozbawienia wolności dla Katarzyny K. Oskarżeni wzajemnie przerzucają na siebie winę a obrona akcentuje wątpliwości, próbując wywalczyć dla swych klientów uniewinnienie lub łagodny wyrok.
W sierpniu 2023 roku na Szpitalny Oddział Ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy trafił 12-tygodniowy Artur w stanie ponarkotykowej zapaści. Badanie moczu chłopczyka wykazało obecność dwóch substancji: amfetaminy w stężeniu 245 ng/ml oraz metamfetaminy w stężeniu 303 ng/ml. Taka dawka narkotyków byłaby groźna nawet dla dorosłego człowieka. Na szczęście, lekarzom udało się szybko oczyścić organizm Artura z toksyn i ostatecznie doszło tylko do lekkiego uszczerbku na zdrowiu.
Niemożliwe, aby noworodek, który nie chodzi, sam zażył narkotyki. Ktoś mu je podał. Zdaniem prokuratury, zrobił to nieumyślnie, przez nieuwagę, Dorian G. ojciec chłopca. Niewątpliwie oboje rodzice byli w tym czasie w mieszkaniu i oboje znajdowali się pod wpływem substancji narkotycznych. Ze względu na niedyspozycję Katarzyny K. (jelitówka? odurzenie psychotropami?), synem zajmował się Dorian G. Według prokuratury, około godziny szóstej rano mężczyzna wstał, zażył narkotyki i nakarmił syna mlekiem z butelki. Około godziny ósmej u chłopca pojawiły się drgawki, wymioty. Po konsultacji ze swą matką Katarzyna K. kazała Dorianowi G. jechać z Arturem do przychodni lekarskiej, a stamtąd chłopca pilnie skierowano na SOR.
Oskarżeni odpowiadają za narażenie życia Artura na niebezpieczeństwo, bo jednocześnie zażywali narkotyki i zajmowali się chłopcem. Mogli uniknąć zagrożenia, powierzając syna pod opiekę babci, lub odstawiając psychotropy. Dorian G. odpowiada ponadto za posiadanie niewielkiej ilości marihuany na własny użytek.
Za oba czyny (umyślne narażenie dziecka na niebezpieczeństwo i posiadanie marihuany) prokurator żąda dla Doriana G. 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności, 5 tysięcy złotych nawiązki na rzecz pokrzywdzonego, przepadku dowodów rzeczowych, 2 tys. zł świadczenia na Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej, pokrycie opłat i kosztów sądowych oraz kosztów zastępstwa procesowego. W przypadku Katarzyny K. propozycja prokuratury to 1 rok pozbawienia wolności, 5 tysięcy złotych nawiązki na rzecz pokrzywdzonego, środek zabezpieczający w postaci terapii uzależnień, opłaty i koszty sądowe oraz koszty zastępstwa procesowego.
Obrończyni Doriana G. nie kwestionuje, że w dniu zdarzenia jej klient sprawował opiekę nad chłopcem będąd pod wpływem środków psychotropowych, ale - jak twierdzi - mógł je zażyć bezwiednie. Z zeznań świadków wynika bowiem, że Katarzyna K. dosypywała czasem innym ludziom środki odurzające do napojów. Obrona zwraca uwagę, że ani lekarze, ani policjanci, ani ojciec oskarżonej, który zawiózł Doriana G. z dzieckiem do szpitala, nie zauważyli u jej klienta zaburzeń funkcji poznawczych i motorycznych po zażyciu narkotyków. Nie ma też dowodów, że to on zażywając substancję psychotropową dopuścił, by dostała się do organizmu syna. Za to potem robił wszystko, by ratować chłopca, podczas gdy Katarzyna K. została w domu, a jej aktywność ograniczyła się do wysłania Dorianowi G. SMS-a ("Co tam u moich dwóch miśków"). Z dwojga rodziców Artura G. w obliczu zagrożenia to Dorian G. zachował się rozsądnie, podczas gdy matka chłopca nie zrobiła nic. Obrończyni mężczyzny zwróciła uwagę, że będąc w ósmym miesiącu ciąży Katarzyna K. trafiła na oddział patologii ciąży w związku z zażywaniem narkotyków, co znaczy, że już wówczas igrała z życiem swego dziecka.
Obrończyni wnosi o uniewinnienie Doriana G. od zarzutu narażenia syna na niebezpieczeństwo oraz grzywnę za posiadanie marihuany.
Obrońca Katarzyny K. przekonuje, że jego klientka ze względu na dolegliwości jelitowe nie była w stanie tego dnia zająć się synem. Jego zdaniem, nie można jej zarzucać, że zostawiła chłopca pod opieką ojca, który brał narkotyki. Nie dało się bowiem przewidzieć, że zdarzy się taka sytuacja. Według obrony, wysyłając Doriana G. do przychodni Katarzyna K. nie miała świadomości, w jak poważnym niebezpieczeństwie jest życie Artura. Myślała, że malec zaraził się od niej grypą jelitową. Z całego zdarzenia wyciągnęła lekcję: podjęła pracę, zaczęła naukę, poszła na terapię uzależnień. Zmieniła swoje życie. I nie tylko, bo do sądu przyszła w peruce, silnym makijażu i przez całą rozprawę ukrywała twarz za kartką. Obrońca Katarzyny K. wnosi o uniewinnienie swej klientki, ewentualnie karę 3 miesięcy pozbawienia wolności.
Wyrok zostanie ogłoszony 24 czerwca.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
coraz więcej tych ćpunów :/