
Prokuratura Rejonowa w Legnicy zakończyła śledztwo w sprawie legnickiej palmiarni. Za znęcanie się nad zwierzętami przed Sądem Rejonowym w Legnicy odpowiadać będą cztery osoby: ogrodnik miejski, dwaj kolejni kierownicy palmiarni oraz lekarz weterynarii. Grozi im do 3 lat pozbawienia wolności.
- Niniejsze postępowanie zostało wszczęte przez prokuratora z urzędu po publikacji prasowej z dnia 7 lipca 2021 roku, z której wynikało, że zwierzęta przebywające w palmiarni w Legnicy pozbawione są należytej opieki weterynaryjnej i przechowywane są w złych warunkach – informuje prokurator Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Jak ustalono w toku tego postępowania, w zabytkowej palmiarni w Legnicy, gdzie najpierw zajmowano się uprawą roślin, w 2007 roku stworzono mini zoo, w którym znajdowały się takie zwierzęta jak: papugi, bażanty, pawie, przepiórki, żółwie wodno-lądowe, małpy, jaszczurki i inne.
Na mocy kolejnych umów z gminą utrzymaniem palmiarni – w tym pielęgnacją flory i fauny – zajmowało się Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Ze strony ratusza za realizację umowy odpowiadała Henryka Zdziech, zatrudniona na stanowisku ogrodnika miejskiego. Zapisy umowy umożliwiały jej dokonywanie na bieżąco kontroli i formułowanie uwag. W LPGK odpowiedzialność za funkcjonowanie obiektu spoczywała przede wszystkim na dwóch kolejnych kierowniczkach. W latach 2018-2021 była to Iryna D., a w latach 2021-2022 Magdalena N.
Gdy przygotowywano się do rewitalizacji palmiarni, niezbędna stała się relokacja zwierząt. Przed marcem 2020 roku przeniesiono je do dwóch pomieszczeń gospodarczych w budynku administracyjnym palmiarni.
Pomieszczenia były małe, zawilgocone i zagrzybione. Miały ograniczony dostęp do światła słonecznego. Nie posiadały odpowiedniej wentylacji. Nie było możliwości utrzymania w nich stałej temperatury i wilgotności powietrza, a tym bardziej różnicowania warunków klimatycznych zależnie od potrzeb gatunkowych konkretnych zwierząt. Pomieszczenia dogrzewano grzejnikami.
W takich warunkach - w prowizorycznie urządzonych stanowiskach, które nie zabezpieczały podstawowych warunków bytowych - stłoczono egzotyczne ptaki, gady i ssaki.
- Jak wynika z opinii powołanego w tej sprawie biegłego lekarza weterynarii, warunki, w jakich przebywały w tych pomieszczeniach zwierzęta stanowiły zagrożenie dla ich życia i zdrowia – referuje Lidia Tkaczyszyn. - Nie poddawano zwierząt niezbędnym zabiegom profilaktycznym, szczepieniom, ani badaniom diagnostycznym. Zwierzęta były karmione, choć rodzaj pożywienia i sposób podawania nie były prawidłowe. Pomimo opisanych złych warunków bytowania zwierząt, przyjmowano do palmiarni kolejne egzemplarze.
Skutek? W okresie od lutego 2020 roku do listopada 2021 roku padło 30 sztuk zwierząt. Z uwagi na zaistniałe zagrożenie dla życia i zdrowia pozostałych, 27 maja 2022 roku prokurator rejonowy zdecydował o ich interwencyjnym odbiorze i przekazaniu ogrodowi zoologicznemu w Poznaniu.
W gronie oskarżonych znalazł się lekarz weterynarii Witold Z., który na mocy umów z LPGK sprawował opiekę weterynaryjną nad zwierzętami od maja 2018 roku do maja 2022 roku. Jak informuje prokuratura, zakres jego usług obejmował miedzy innymi regularne kontrole stanu zdrowia zwierząt przeprowadzane dwa razy w tygodniu, leczenie, zapobieganie i zwalczanie chorób.
- W protokołach z kontroli lekarsko-weterynaryjnych oskarżony ten wskazywał, że stan zdrowia stada jest dobry lub bardzo dobry, czemu przeczą zgromadzone w śledztwie dowody – mówi Lidia Tkaczyszyn. - W świetle dowodów Witold Z. aprobował złe warunki bytowania zwierząt w palmiarni oraz zaniechał wyegzekwowania wydawanych przez siebie poleceń medycznych, doprowadzając w ten sposób do cierpienia zwierząt.
W aktach sprawy znalazł się protokół lekarski z września 2021 r., w którym Witold Z. wspomniał o złych warunkach bytowania jako głównej przyczynie rosnących zachorowań wśród papug i pogarszającego się dobrostanu małp. Na tym jednak poprzestał. Nie wyegzekwował swoich zaleceń.
- Obowiązek utrzymania zwierząt we właściwych warunkach bytowania oraz zapobieganie skutkom w postaci dopuszczenia do zadawania zwierzętom bólu i cierpienia, spoczywał, zgodnie z zakresami obowiązków, na oskarżonych kierownikach palmiarni – informuje rzeczniczka prokuratury.
Iryna D. oraz Magdalena N. dopuściły do przechowywania zwierząt w długim czasie (ponad dwa lata) w zastępczych, ewidentnie złych warunkach, które prowadziły do ich chorób, walk, zgonów. Nie wykonywały zaleceń lekarza weterynarii . Nie reagowały na pogarszający się stan zdrowia zwierząt. Skazywały je w ten sposób na ból i cierpienie.
Prokurator oskarża Henrykę Zdziech, że zobowiązana do wizytowania palmiarni z ramienia Urzędu Miejskiego w Legnicy oraz sprawowania bieżącego nadzoru nad opieką nad zwierzętami, mając świadomość stworzonych złych warunków, będąc w bieżącym kontakcie i współpracując z pracownikami palmiarni i lekarzem weterynarii, godziła się - poprzez brak reakcji - na zaistniałe zaniedbania. Nie reagowała na pogarszający się stan zdrowia zwierząt oraz nie sygnalizowała zaistniałych uchybień swoim przełożonym.
- Oskarżonej tej będącej ogrodnikiem miejskim jako urzędnikowi samorządowemu, a więc funkcjonariuszowi publicznemu, prokurator zarzucił niedopełnienie obowiązków w zakresie sprawowania bieżącego nadzoru nad opieką nad zwierzętami i znęcanie się nad zwierzętami – podsumowuje prokurator Lidia Tkaczyszyn. - Obu kierowniczkom palmiarni oraz lekarzowi weterynarii sprawującymi opiekę weterynaryjną nad zwierzętami przebywającymi w tej palmiarni prokurator zarzucił znęcanie się nad nimi.
Przesłuchani w charakterze podejrzanych oskarżeni nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wszyscy oskarżeni powinni zostać skazani. Pani Ździech nie przyznaje się do winy jak cała reszta. Szkoda, że zwierząt nikt nie zapytał!!! Może Pani ogrodnik miejski powinna była odwiedzić te maltretowane zwierzęta w wigilię?! Ale po co, przecież obwinionych nic a nic nie bolała krzywda zwierząt!!!!! Brawo!!!!
Bronicie zwierząt bo trzeba je bronić człowiek je więzi I w ten sposób się nad nimi znęca zwierzęta powinny żyć na wolności. Człowiek człowieka nie szanuje największej atrakcji miasta legnicy fontanny W budce bo inaczej tego nie można nazwać upale siedzą panowie ochroniarze którzy pilnują fontanny bo trzeba ją pilnować. Ale ci panowie siedzą w tej budce na zewnątrz mają szafkę A w butelkach koło szafki trzymaja wodę W bańkach butelkach do mycia naczyń I dezynfekcji dlaczego władza i ludzie na to pozwalają czy ci ludzie nie zasługują na szacunek tak jak te zwierzęta Palmiarni podejrzewam że miały lepsze warunki niż ci panowie. ten Krzakowski to jest jakieś nie chce się wyrażać człowiek coś jakby Kaczyński Putin. A gdzie są ci radni opozycyjni tacy uczciwi rzetelni na pewno przyszłym roku na nich nie zagłosuje ani na rządzących bo oni tylko dużo obiecują a w zimie nie da się sadzić kwiatków i drzew bo wtedy będzie kampania Wyborcza . przyjeżdżają do mnie goście Z zagranicy I pytają się co to jest I wstydzę się im nawet tłumaczyć dlaczego to tak jest bo nie wiem jak im to wytłumaczyć
Jak można było tak postąpić z bezbronnymi jest to ohydne i naganne ,po co tyle ludzi było w to zaangażowane skoro nikt o Przysłowiowym palcem nie kiwnął ,podłe to.
Osoby oskarżone dostaną rok w zawieszeniu na 2 lata a główni winowajcy czyli boczek i opalony jak zwykle niewinni ....
Oczywiście ,że tylko tylko boczek i opalony powinni za to odpowiadać. pierwszy za durny pomysł ,drugi za doprowadzenie do takiego stanu.
Całe szczęście, że z obwodnicą przez "Piekary" opalonemu i Szymańskiej nie wyszło ....A te całe aquafuny - 2 000 000 zł rocznie dotacji , Centrum "Witelona" jeszcze nie otwarte a już obliczono ,że 3 000 000 zł rocznej dotacji będzie wymagać i inne kwiatki typu fontanna z budką czy betonoza placu Słowiańskiego....
Ale PR UM twierdził że jest spoko więc o co Ci chodzi?
Chodzi o to , że dla przykładu niejaki rzecznik U M powiedział iż bramki do wjazdu na parking służbowy przy ratuszu ( po to ta cała przebudowa ) będą cyt; "otwierane jak będzie tamtędy jechał wyścig kolarski" .........Już na samym początku "kariery " bardziej ośmieszyć się nie mógł .
Publiczne głoszone fałszywe świadectwa Boczka i Krzaka nie zainteresowały prokuratora.
To że wreszcie ktoś za to (mam nadzieję) odpowie to bardzo słusznie..... Ale według mnie największą odpowiedzialnością powinna zostać obarczona pani ogrodnik miejska...... dlaczego? Kiedyś (co znam z relacji mojego dziadka) taka osoba jak ogrodnik miejski (pan/pani) urzędowała w obiekcie palmiarni i codziennie (bez względu na pogodę, porę roku itp) miała obowiązek (co też robiła) doglądać co się dzieje w samej palmiarni, całym parku a w danym dniu w wybranym fragmencie miasta (chodzi o całą zieleń miejską) i na bieżąco reagować na wszystkie nieprawidłowości.....A teraz taka osoba urzęduje w ratuszu miejskim i czasem gdy ma ochotę na spacer (przy ładnej pogodzie i sprzyjających warunkach) by nie zasiedzieć się przy biurku to ruszy niby służbowo swoje cztery litery i udaje że coś robi Taka osoba dziś nie ma pojęcia co się dzieje na bieżąco z zielenią miejską bo i jak.....
Oni nie wychodzą z urzędu z powodu ignorancji W stosunku do obywateli a po drugie boją się już wychodzić bo polikwidowali lustra w swoich domach i nie mogą sami na siebie patrzeć I boją się ludzi