
Uzależniona od narkotyków trzynastolatka z Legnicy w szale zdemolowała swój pokój. Groziła domownikom śmiercią. Jest zagrożeniem dla siebie samej i dla bliskich, którzy próbują ją ratować. - Czuję, że jestem w tym sama - mówi załamana matka dziewczyny, bo kolejne placówki odmawiają zajęcia się jej dzieckiem.
Piko, amfetamina, marihuana, nawet tzw. tabletki gwałtu - mimo młodego wieku dziewczyna zażywa wszystko, co wpadnie jej w ręce. Gdy nie ma niczego lepszego, z kolegami wciąga nosem pokruszone leki. Wynosi z domu sprzęt, aby mieć pieniądze dla dilerów. Potrafi zniknąć i przez kilka dni nie pojawiać się w domu. - Z policją zabierałam ją z meliny - opowiada matka trzynastolatki. Przeżywa dramat.
Legnicki sąd postanowił o przymusowym leczeniu jej córki. Skierował ją do Ośrodka Leczenia, Terapii i Rehabilitacji Uzależnień dla Dzieci i Młodzieży prowadzonego przez Stowarzyszenie MONAR w Gdańsku. Ośrodek ma dobrą opinię i długą listę sukcesów. Niestety, na wolne miejsce trzeba czekać miesiąc lub jeszcze dłużej, a z dnia na dzień sytuacja robi się coraz bardziej krytyczna.
Matka trzynastolatki opowiada o jednym z ataków: - Zdemolowała cały pokój. Dwa razy wzywaliśmy karetkę. Finalnie pogotowie odwiozło ją na oddział dziecięcy szpitala psychiatrycznego w Bolesławcu, skąd jednak wróciła po kilku godzinach. Nie wiem dlaczego pani psychiatra uznała, że córka nie nadaje się do leczenia.
Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu ma oddział leczenia uzależnień, ale przyjmuje wyłącznie osoby, które ukończyły 18. rok życia. Z kolei ze względu na uzależnienie nie można jej położyć na oddziale przeznaczonym dla dzieci i młodzieży.
- To dziecko musi gdzieś przejść detoksykację - mówi konsultantka z infolinii prowadzonej przez Stowarzyszenie Katolicki Ruch Antynarkotykowy (KARAN). - Ośrodki MONAR-u przyjmują tylko osoby, które są "czyste", to znaczy przeszły detoksykację i aktualnie nie biorą narkotyków.
Legniczanka to wie. Wciąż szuka miejsca dla swej córki na oddziale detoksykacyjnym, jutro ma rozmawiać z lekarzami z Sieniawki, ale czuje się coraz bardziej zagubiona i bezradna. Za naszym pośrednictwem prosi o wskazówki rodziców, którzy przeszli podobną drogę i nauczyli się, jak działa ten system. Jeśli ktoś może pomóc, prosimy o kontakt z redakcją (tel. 784 604 641).
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!