
Na zakończenie 19. kolejki piłkarskiej Lotto Ekstraklasy Miedź Legnica zremisowała 0:0 z Lechią Gdańsk. Zespół trenera Dominika Nowaka rozegrał kolejny, dobry mecz. Lechia natomiast swoją postawą udowodniła, że niewiele w tym sezonie trzeba, żeby być liderem.
Miedź i Lechię dzieli prawie wszystko. Budżet? Beniaminek z Legnicy ma najniższy w lidze – raptem 15 mln zł. Gdańszczanie to przy Miedzi krezusi dysponujący w tym sezonie kwotą rzędu 45 mln zł. Sportowo też nie ma porównań. Lechia do Legnicy przyjechała w kostiumie lidera z dwukrotnie większą liczbą punktów w bagażniku (39 - 18) niż absolutny nowicjusz w elicie, który oddałby wszystko, by się niej utrzymać.
Tyle że na boisku różnicy między Lechią a Miedzią widać nie było. Ba! W pierwszej połowie to piłkarze Dominika Nowaka wyglądali lepiej. I to mimo że nie oddali ani jednego celnego strzału. Niemniej akcje legniczan były składniejsze, bardziej dynamiczne, a co za tym idzie groźniejsze.
Najlepsza strzelecka okazja w pierwszej części meczu miała miejsce w 8 min., kiedy to Petteri Forsell zagrał do Pawła Zielińskiego, a ten zbyt długo zastanawiał się co zrobić z piłką i w efekcie ją stracił. A Lechia? Jako że mowa o liderze, drużynie z aspiracjami na tytuł mistrzowski – zwyczajnie rozczarowywała.
Druga połowa rozpoczęła się ostrzału bramki Dusana Kuciaka. Dwie torpedy odpalił Forsell, jedną Henrik Ojamaa i Lechia na dobre kilka minut nieco się pogubiła. Gdy lider już się ogarnął i doszedł do głosu, to idealne sytuacje marnował kandydat na największą gwiazdę ligi - Lukas Haraslin albo kapitalnie interweniował Anton Kanibołocki.
W końcówce Miedź złapała drugi oddech i mogła zgarnąć całą pulę, ale dwie piłki meczowe zmarnował Paweł Zieliński. Nie zmienia to faktu, że remis należy uznać za sprawiedliwy. Z podziału punktów oczywiście bardziej zadowolona może być Miedź. I nie chodzi wyłącznie o utarcie nosa liderowi. Zespół Dominika Nowaka przeskoczył bowiem w tabeli Wisłę Płock, rozsiadając się na 12. miejscu. Z kolei Lechia co prawda pozostała na 1. miejscu w stawce, ale jej przewaga nad Legią Warszawa stopniała do trzech punktów.
Warto jeszcze odnotować powrót do gry rekonwalescenta Omara Santany. Po raz ostatni Hiszpan wystąpił 2 września w derbowym meczu z Zagłębiem Lubin.
Miedź Legnica – Lechia Gdańsk 0:0
Miedź: Kanibołocki – Milijković, Osyra, Bartczak Ż – Zieliński, Borja Fernandez Ż (78 Santana), Purzycki Ż, Camara (73 Pikk) – Szczepaniak (90 Piątkowski), Ojamaa – Forsell.
Lechia: Kuciak – Nunes, Nalepa, Augustyn Ż, Mladenović – Łukasik Ż, Kubicki – Wolski (60 Sobiech), Makowski (90 Fila), Haraslin (75 Arak) – Paixao.
TRENERSKI DWUGŁOS
Piotr Stokowiec (Lechia): - To nie był dla nas łatwy mecz. Musieliśmy się na ten jeden punkt solidnie napracować. Mieliśmy swoje sytuacje bramkowe, ale Miedz też je miała. Gospodarze skutecznie nas blokowali i groźnie kontrowali. Dla nas był to trochę taki energetyczny mecz. Gratuluję Miedzi punktu i stworzenia ciekawego widowiska. Taka gra, jak dziś daje jej podstawę do myślenia o spokojnym utrzymaniu. Ja jestem zadowolony z dorobku mojej drużyny i spokojny, bo wiem, że będziemy szli w górę.
Dominik Nowak (Miedź): - To połowiczny sukces, bo niezależnie z kim zdobyty, punkt jest tylko punktem. Nie zmienia to faktu, że dopisany i cenny. Nie ustrzegliśmy się dziś błędów, ale w krytycznych sytuacjach ratował nas Anton Kanibołocki. Można oczywiście gdybać, że mogliśmy wygrać, bo mieliśmy w końcówce dwie dobre sytuacje. Ale uważam, że w przekroju całego meczu, remis jest wynikiem sprawiedliwym.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie