
Miedź Legnica przegrała 0:1 z Zagłębiem Sosnowiec w meczu 4. kolejki piłkarskiej Fortuna I Ligi. To pierwsza w tym sezonie porażka zespołu trenera Dominika Nowaka.
Gdyby Miedź w Sosnowcu wygrała, wskoczyłaby na pierwsze miejsce w tabeli. Tyle że Zagłębie ostatnio wyraźnie jej nie leży. W poprzednim sezonie jeszcze w ekstraklasie, w trzech meczach z tym rywalem, legniczanie uciułali marny jeden punkt. W sobotę znów Miedź z Zagłębiem przegrała.
Pierwsza połowa była całkiem niezłym widowiskiem. Więcej przy piłce byli legniczanie, ale cóż z tego, skoro na przerwę schodzili w minorowych nastrojach. Wszystko za sprawą zbiorowej hipnozy, jakiej w 12 min. uległo trzech obrońców Miedzi. Nemanja Mijusković, Grzegorz Bartczak i Artur Pikk zrobili wszystko, by Michał Góral zdążył piłkę przyjąć, potem ustawić i w końcu oddać strzał. Niestety precyzyjny.
Co ciekawe, Góral w podstawowym składzie Zagłębia (niedługo, bo po 30 min. zszedł z kontuzją) zastąpił Fabiana Piaseckiego, który w sobotę nie mógł zagrać przeciwko swojej byłej drużynie z powodu zawartego w umowie transferowej zakazu. Zagrał za to inny były piłkarz Miedzi – Filip Karbowy. I należy odnotować, że niechciany kiedyś w Legnicy pomocnik był jednym z najlepszych zawodników na boisku.
Wynik spotkania już po 45 min. mógł być wyższy, bo oba zespoły wykreowały sobie po kilka sytuacji bramkowych. Miedź najlepszą zmarnowała tuż przed zejściem do szatni. Konkretnie Krzysztof Danielewicz, który po podaniu Marquitosa znalazł się w sytuacji sam na sam z Matko Perdjiciem. O tym, jak strzelił, powinien szybko zapomnieć. Druga połowa rozpoczęła się obiecująco, bo od strzału Ojamyy w słupek oraz zwycięskiego pojedynku Łukasza Załuski z Szymonem Pawłowskim. Potem mecz nieco siadł, by rozkręcić się ponownie w końcówce.
Niestety, Miedzi zabrakło argumentów, by wyrównać (najbliżsi uratowania punktu byli rezerwowy Hubert Antkowiak, który w końcówce trafił w poprzeczkę oraz Marquitos, którego strzał z kilku metrów wybronił bramkarz gospodarzy) i przegrała po raz pierwszy w tym sezonie. W Sosnowcu zawiodła w każdej formacji. Obrona popełniała proste błędy, w drugiej linii nie była w stanie wymienić kilku podań, w ataku raziła nieskutecznością, a Valerijs Sabala nie zniknął z radarów, bo się nawet na nich nie pojawił.
Zagłębie Sosnowiec - Miedź Legnica 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Góral 12.
Zagłębie: Perdjić – Nawotka, Radkowski, Polczak, Seedorf – Mularczyk (60 Słomka), Stewart, Karbowy (67 Sinior), Pawłowski, Małecki – Góral (32 Bilenkyi).
Miedź: Załuska – Zieliński, Mijusković Ż, Bartczak, Pikk – Danielewicz, Mislov (60 Koziara) – Makuch, Marquitos, Ojamaa Ż (83 Śliwa) - Sabala (60 Antkowiak).
FOT. B. Hamanowicz (miedzlegnicsa.eu)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Przykro było na to patrzeć, trenerzy, czy to widzisz?
Poczekam jeszcze z oceną tej drużyny parę kolejek, ponieważ jest to sinusoida. Jak na razie po tym meczu nie wygląda to optymistycznie, najbardziej chyba zawodzi Sabala.
nowak widzi oczywiscie postep i niszczy makucha tak jak zniszczyl piaseckiego