Moje trzy grosze. Kolej działać

Nie ma czasu na to, aby włodarze z powiatów złotoryjskiego i lwóweckiego boczyli się na prezydenta Legnicy za apel o natychmiastowe wstrzymanie prac nad projektem rewitalizacji linii kolejowej nr 284 w obecnym kształcie.

Z danych Urzędu Miasta w Legnicy wynika, że za dnia przez tory przy ul. Chojnowskiej przejeżdża w ciągu minuty około 12 samochodów. Opuszczenie rogatek na jedną minutę zatrzyma te 12 samochodów przez jedną minutę po obu stronach torowiska. Jeśli rogatki pozostaną opuszczone 4-5 minut, liczba samochodów czekających na ich podniesienie wzrośnie do 48 – 60. Sznur aut przed szlabanami wydłuży się wówczas z kilkudziesięciu do kilkuset metrów. Wiele zależy więc od tego, jak szybko będą opuszczane i podnoszone kolejowe rogatki; na ile można przyspieszyć tę operację bez narażenia użytkowników drogi na niebezpieczeństwo. Przy planowanych 32 pociągach pasażerskich w ciągu dnia, krótszy lub dłuższy korek będzie tworzył się co mniej więcej 30 minut. W rzeczywistości częściej, bo tą samą trasą będzie transportowane kruszywo z kamieniołomów Pogórza Kaczawskiego. Nie przestaną też jeździć pociągi zaopatrujące hutę KGHM. Wbrew temu, co mówi prezydent Maciej Kupaj, wątpliwe jest, aby nawet w godzinach szczytu zator sięgał skrzyżowania z ul. Piastowską i Dziennikarską, ale niewątpliwie intensywny ruch kolejowy w kierunku Złotoryi będzie generował dodatkowy problem na już dziś zatłoczonej, zapychającej się ulicy Chojnowskiej. Lokalizacja zajezdni Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego za torami powoduje, że w korku regularnie będą grzęznąć autobusy MPK, co praktycznie uniemożliwi planową, zgodną z rozkładem jazdy, realizację kursów na terenie całej Legnicy. I tu dochodzimy do sedna. Prezydent może zignorować te zagrożenie w myśl zasady „jakoś to będzie” lub spróbować aktywnie wpłynąć na taką realizację inwestycji, by problem został zawczasu rozwiązany. To leży przede wszystkim w interesie legniczan, czyli jego wyborców. Za kompletną aberrację mam zarzucanie Maciejowi Kupajowi, że na pierwszym miejscu stawia interes legniczan: wydolny układ drogowy Legnicy i kursujące zgodnie z rozkładem jazdy autobusy MPK.

Aberracja jest też zaskoczenie, że burmistrz Złotoryi Paweł Kulig oraz reszta włodarzy z powiatów złotoryjskiego i lwóweckiego nie przyjęła dobrze apelu prezydenta Legnicy o wstrzymanie rewitalizacji linii kolejowej nr 284. Wszyscy oni reprezentują interes mieszkańców rozległego obszaru dotkniętego wykluczeniem komunikacyjnym. Wyborcy oczekują od nich, że dopilnują, aby jak najszybciej pociągi mogły dojechać do Złotoryi, Świerzawy, Wojcieszowa, Lwówka Śląskiego. Dlatego samorządowcy i mieszkańcy z wykluczonego komunikacyjnie obszaru są gotowi zarzucać prezydentowi Maciejowi Kupajowi aglomeracyjny egoizm i bagatelizować wszystkie obawy podnoszone przez Legnicę. Dla tych kilkunastu gmin kolej oznacza nadzieję na ożywienie gospodarcze, rozwój, pracę; lepsze życie. Od kilkunastu lat na to czekają. W końcu tuż przed wyborami w 2023 roku Prawo i Sprawiedliwość obiecało im, że będą mieli pociągi pod koniec roku 2026. Ta perspektywa najpierw oddaliła się o dwa lata, a teraz – jak obawiają się niektórzy – cały projekt może spalić na panewce. Prezydent Maciej Kupaj nie może im mieć za złe rozczarowania, jakie poczuli, kiedy przeczytali jego apel do radnych dolnośląskiego sejmiku.

Zwłaszcza, że jest w tym apelu fragment, który nie powinien się w nim znaleźć. Arogancki akapit o „obciążeniu edukacyjnym i finansowym”, jaki dla Legnicy jest „młodzież z powiatów ościennych”. Kończy go niemądra konkluzją, że lepiej aby połączenia kolejowego ze Złotoryją nie było, bo za bardzo ułatwi złotoryjanom dostęp do legnickich szkół średnich. Wydaje mi się, że subwencja oświatowa przypisana do każdego ucznia raczej pomaga niż przeszkadza w utrzymaniu szkół. Ale nawet jeśli się mylę, prezydentowi dużego miasta nie wolno z takim lekceważeniem traktować mniejszych ośrodków.

Rewitalizacja linii kolejowej nr 284 Legnica – Złotoryja – Jerzmanice Zdrój musi zakończyć się i zostać rozliczona do końca 2028 roku. Zostało 3 i pół roku. Szkoda tracić choćby jeden dzień na złotoryjsko-legnickiego focha. Sensowniej będzie, jeśli wszyscy – w tym prezydent Kupaj, włodarze z powiatów złotoryjskiego i lwóweckiego - dopilnują, aby kolej jak najszybciej wróciła do Złotoryi nie generując negatywnych skutków dla układu komunikacyjnego Legnicy.

Piotr Kanikowski