
Trwa oczekiwanie na wznowienie procesu Jana F., który w grudniu 2017 r doprowadził do śmierci Sławomira Nowiczonka. Dotarliśmy do uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 22 grudnia 2022 r., gdzie wyliczono błędy, jakie popełnił Sąd Okręgowy w Legnicy, uniewinniając Jana F. i uznając, że nie przekroczył granic obrony koniecznej.
Sprawa dotyczy śmierci człowieka. Uzasadnienie wyroku II instancji skłania do niewesołych przemyśleń na temat jakości pracy Sądu Okręgowego w Legnicy w tym konkretnym przypadku. "Obraza przepisów procesowych i błędy w ustaleniach faktycznych były wynikiem niepełnej, pobieżnej, a przez to niewłaściwej i dowolnej oceny materiału dowodowego" - pisze ostro Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Te naruszenia i błędy doprowadziły do - jak czytamy - "niesłusznego uniewinnienia oskarżonego" od zarzutu spowodowania ciężkiego uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, "w tym także do nieprawidłowego zakwalifikowania tego czynu" jako nieumyślnego spowodowania śmierci.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie kwestionuje, że tragedia, do której doszło nocą 3 grudnia 2017 r. przy ul. Sudeckiej w Legnicy miała przebieg opisany w wyroku I instancji. Jan F. ze znajomymi - Samantą A., Patrykiem S., Patrykiem F. i Pawła K. - urządzili sobie spotkanie w garażu. Zszedł do nich Sławomir Nowiczonek. Był pijany. Odpędzony, wrócił z dwoma kostkami brukowymi uniesionymi nad głowę. Jan F. zaatakował go pierwszy. Odwrócił się i uderzył Nowiczonka z tzw. "główki" w twarz, powodując u pokrzywdzonego utratę przytomności i bezwładny upadek na ziemię. Doszło do uderzenia czaszką o beton, stłuczenia pnia mózgu i - kilka godzin później - śmierci.
Według wyroku Sądu Okręgowego w Legnicy z 14 czerwca 2022 r. Jan F., odpierając bezprawny bezpośredni zamach ze strony Sławomira Nowiczonka, działał w warunkach obrony koniecznej, więc jest niewinny. Ale Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przywołuje przeczące takiej ocenie dowody, które w Legnicy zignorowano. Po pierwsze to zeznania naocznych świadków Samanty A. i Patryka F., z których wynika, że kiedy Sławomir Nowiczonek leżał nieprzytomny Jan F. jeszcze przez kilkanaście sekund nie dawał mu spokoju. "Zaczął bardzo blisko wokół niego chodzić i wykonywać nogami nerwowe ruchy. Nie wykluczam, że mógł go kopać" - mówiła dziewczyna. Jej kolega widział jak "Janeczek podszedł i dwa lub trzy razy kopnął go (Nowiczonka - przyp. red.) w okolice brzucha i miednicy. To były średnio silne kopnięcia".
Takie zachowanie byłoby naruszeniem granic obrony koniecznej, dlatego Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zwracając sprawę do ponownego rozpatrzenia polecił wnikliwie przesłuchać świadków w tej kwestii.
Biegły z zakresu medycyny sądowej wskazywał na obrażenia na klatce piersiowej i ramieniu denata, które mogły być efektem kopnięć, tzn. krwawe podbiegnięcia i otarcia, oraz na złamania żeber. Czy kości mogły pęknąć podczas upadku albo akcji resustytacyjnej? Raczej nie w tych miejscach, chyba że resuscytacja była prowadzona nieprofesjonalnie. Co więcej, zdaniem sądowego biegłego, "obrażenia powłok korelują ze złamaniem żeber, dodatkowo ten element potwierdza, uprawdopodabnia fakt kopania w tułów".
"Sąd Okręgowy niedostatecznie (...) rozważył, czy po uderzeniu głową w twarz pokrzywdzonego Sebastiana Nowiczonka oskarżony (...) nie przekroczył granic obrony koniecznej, kilkakrotnie kopiąc pokrzywdzonego, który nieprzytomny leżał na betonowym podłożu. Było to już po zakończeniu zamachu odpartego przez oskarżonego i tak agresywne zachowanie mogło być odczytane wyłącznie jako przekroczenie granic obrony koniecznej".
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podważa ocenę Sądu Okręgowego w Legnicy, jakoby Jan F. nie przewidywał i nie godził się, że spowoduje u Sławomira Nowiczonka ciężki uszczerbek na zdrowiu. Jako człowiek silny, sprawny, karany w przeszłości za ciężkie pobicie i doświadczony życiowo musiał zdawać sobie sprawę, że cios, który zastosował, nokautuje przeciwnika, pozbawia go przytomności. Wiedział, że bezwładny upadek głową na beton może zakończyć się ciężkim urazem lub śmiercią.
Zobacz też: Sąd apelacyjny uchylił wyrok w sprawie Jana F.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sąd Okręgowy to miejsce szczególne ..tam są heppeningi przemówienia ,dużo polityki i nadęte ego. A reszta kuleje
Jeszcze zapomniano dodać, że ten zwyrodnialec oddał mocz na nieprzytomnego człowieka!! A czemu cała reszta tych znajomych nie powstrzymała „Janeczka” i nie zadzwoniła od razu po pogotowie lub policję?? Gość ma dobre plecy, że po dwóch rozbojach jeszcze cieszy się wolnością.
Jan FELIŃSKI po znokautowaniu Sebastiana Nowiczonka oddał na niego mocz. To degenerat.