
W maju 2024 roku w podlubińskiej wsi Brunów znaleziono zwłoki mężczyzny z raną postrzałową głowy. Bartosz Ż. przekonywał, że postrzelił go przypadkiem. Śledztwo prokuratury wykazało jednak, że dwudziestolatek celowo dwa razy strzelił ofierze w głowę z bliskiej odległości. Z nienawiści.
Bartosz Ż. w Brunowie nie mieszkał. W kwietniu 2024 r. przyjechał do swej babci i jej partnera, którego nazywał dziadkiem, aby pomóc przy prowadzeniu działalności gospodarczej. W tym samym domu zamieszkiwał syn "dziadka", 44-letni Marek G..
- Relacje między nim a Bartoszem Ż. były napięte - twierdzi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Pokrzywdzony nadużywał alkoholu, po którym był złośliwy i natarczywy wobec oskarżonego. Bartosz Ż. źle to znosił. W wiadomościach do matki i siostry skarżył się na zachowanie pokrzywdzonego, pisał, że się go boi oraz że ten „się doigra”.
Mężczyzna miał problemy z pracą. Właśnie dostał wypowiedzenie i intensywnie pocieszał się alkoholem. Napięcie między nim a Bartoszem Ż. narastało. W głowie chłopka zrodziła się myśl, aby go zabić. Ukradkiem zabrał Markowi G. jego pistolet Walther P38 i ukrył go w swoim pokoju.
Broń była legalna. Marek G. miał na nią pozwolenie.
Nocą 22 maja 2024 r. w kuchni między oskarżonym a pokrzywdzonym doszło do kłótni. Marek G. był pijany. Późniejsze badanie wykaże, że miał we krwi nieco ponad 2 promile alkoholu. Gdy poszedł do warsztatu, Bartosz Ż wziął ze swojego pokoju pistolet, odszukał 44-latka i oddał dwa celne strzały z bliskiej odległości w głowę pokrzywdzonego. Zgon był natychmiastowy.
Po zbrodni Bartosz Ż. obudził babcię i jej partnera. Opowiedział im wersję o przypadkowym postrzeleniu i poszedł z nimi do warsztatu. Potem zatelefonował do swojej matki i siostry.
- Na numer alarmowy zadzwonił sam dopiero około godziny 5:00, po tym jak jego matka przyjechała na miejsce. Zrelacjonował operatorowi, że do postrzelenia doszło przez przypadek, podczas zabawy bronią - mówi Liliana Łukasiewicz. - Z opinii biegłych z zakresu medycyny sadowej wynika, że przyczyną nagłej i gwałtownej śmierci pokrzywdzonego były obrażenia postrzałowe głowy i kręgosłupa szyjnego. Obrażenia te powstały od dwóch strzałów oddanych z bliskiej odległości, pod różnymi kątami, z krótkiej broni palnej - w głowę pokrzywdzonego.
Bartosza Ż. zatrzymano. Usłyszał zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Został tymczasowo aresztowany.
W śledztwie najpierw upierał się, że strzały padły przypadkiem. Według tej wersji, Marek G, zaproponował mu naukę strzelania. Dlatego obaj poszli do warsztatu. Bartosz Ż. mówił, że kiedy wziął pistolet w dłonie, broń sama wypaliła. Owszem, pisał do matki, że mężczyzna go denerwuje i że ma go dość, ale to były tylko chwilowe emocje. Generalnie - jak przekonywał -nie żywił do 44-latka trwałej urazy.
Powtarzał tę opowieść i dopiera za czwartym razem przyznał się, tzn. podał faktyczny i zgodny z ustaleniami z oględzin miejsca zdarzenia, sekcji zwłok i opinii balistycznej. Usprawiedliwiał się, że bał się Marka G.. Po ich nocnej kłótni w kuchni pokrzywdzony miał rzekomo powiedzieć, że idzie do warsztatu po siekierę. Gdy Bartosz Ż. wszedł do pomieszczenia, przestraszył się, bo 44-latek ruszył zdecydowanym krokiem w jego kierunku. Zabójca myślał, że pokrzywdzony ma coś w ręku. Dlatego strzelił.
Marek G. w chwili śmierci nie miał w rękach siekiery ani żadnego niebezpiecznego narzędzia.
- W śledztwie ustalono, że Bartosz Ż. w chwili popełnienia czynu nie był pod wpływem alkoholu lub też środków odurzających, lub substancji psychotropowych. Biegli psychiatrzy po badaniu stwierdzili, że sprawca był poczytalny. Nie miał objawów depresyjnych ani myśli samobójczych. Może stawać przed sądem - dodaje prokurator Liliana Łukasiewicz. - Oskarżony w środowisku rodzinnym i sąsiedzkim miał dobrą opinię. Nie był dotąd karany sądownie.
Za zabójstwo Bartoszowi Ż. grozi kara od 10 do 30 lat pozbawienia wolności, albo nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Sprawę rozpozna Sąd Okręgowy w Legnicy.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Znałem zabitego, i nie był to Marek G tylko Marek B. Szczerze mówiąc był to człowiek do rany przyłóż. Bardzo pomocny i uczynny.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.