
Prokuratura Rejonowa w Legnicy rozwiązała zagadkę stu beczek z ropopochodną cieczą i innych niebezpiecznych odpadów znajdowanych w marcu 2023 r. w okolicach Grzymalina i Lipiec. Pochodziły z posesji Jarosława J. w Miłkowicach. Chcąc się pozbyć kłopotliwych substancji, mężczyzna wynajął Dominika W. i Michała W. z sąsiedniej wsi, którzy ciągnikiem rozwozili je po okolicy. Cała trójka trafi na ławę oskarżonych za przestępstwa przeciwko środowisku.
16 marca 2023 roku w Grzymalinie jeden z mieszkańców natknął się na miejsce, gdzie wśród rozlanych substancji ropopochodnych walały się ociekające olejem zużyte filtry samochodowe, tkaniny i opakowania po olejach mineralnych, tworzywa sztuczne oraz gruz budowlany. Dwa dni później policjanci ujawnili podobne znalezisko na terenie byłego poligonu wojskowego w okolicy miejscowości Lipce. Dodatkowo wyrzucono tu częściowo uszkodzone i rozszczelnione 200-litrowe beczki z substancjami ropopochodnymi i łatwopalnymi.
- Jak ustalono w toku śledztwa, odpady te pochodziły z posesji oskarżonego Jarosława J., położonej w Miłkowicach - informuje prokurator Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Jarosław J. nabył tą posesję 15 czerwca 2021 roku. Wykorzystywał ją do działalności gospodarczej. Według prokuratury, przez prawie dwa lata nielegalnie składował tu odpady niebezpieczne: substancje ropopochodne, nasączone nimi szmaty, zużyte części samochodowe, opakowania po olejach mineralnych, tworzywa sztuczne, gruz budowlany itd. W Miłkowicach Jarosław J. trzymał też 200-litrowe beczki i pojemniki typu mauser wypełnione substancjami łatwopalnymi.
Jak informuje prokurator Lidia Tkaczyszyn, Jarosław J. kupił nieruchomość wraz ze znajdującymi się już na niej odpadami i zobowiązał się do ich usunięcia zgodnie z prawem. Ale zamiast tego nakłonił Dominika W. i Michała W., aby ciągnikiem rolniczym wywieźli je z Miłkowic i porzucili w okolicach Grzymalina oraz Lipiec.
Z opinii biegłego z zakresu chemii i inżynierii środowiska wynika, że znalezione pod Grzymalinem odpady miały bezpośredni kontakt z ziemią i znajdowały się w otoczeniu lasu i łąk - Przeprowadzona analiza pobranych próbek wykazała obecność w nich olei mineralnych zaliczanych do odpadów niebezpiecznych - referuje Lidia Tkaczyszyn. - W przypadku odpadów ujawnionych w obrębie miejscowości Lipce, biegły stwierdził, że w wynikach pobranych stamtąd próbek wykazano obecność substancji palnych i łatwopalnych, które zaliczane są do odpadów niebezpiecznych.
Nim Dominik W. i Michał W. zdążyli całkowicie uprzątnąć posesję w Miłkowicach, u Jarosława J. pojawiła się policja. Biegły obejrzał odpady na terenie nieruchomości i ocenił, że były przechowywane w sposób nieprawidłowy, na podłożu nieutwardzonym oraz na terenie niezaopatrzonym w system odbierania odcieków.
- W ocenie tego biegłego warunki i sposób składowania przedmiotowych odpadów powodował zagrożenie obniżenia jakości powierzchni ziemi - informuje prokurator Lidia Takczyszyn.
Prokuratura poprosiła też o opinię biegłego z zakresu pożarnictwa. Wynika z niej, że skład i sposób zdeponowania substancji palnych w Miłkowicach oraz w okolicy wsi Lipce stwarzał bezpośrednie niebezpieczeństwo sprowadzenia pożaru.
Lidia Tkaczyszyn: - Prokurator oskarżył Jarosława J. o składowanie wbrew przepisom Ustawy o odpadach w Miłkowicach odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych oraz łatwopalnych, w taki sposób, że mogło to spowodować obniżenie jakości wody i powierzchni ziemi oraz sprowadzając przy tym bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru. Dominika W. i Michała W. prokurator oskarżył o usunięcie i transportowanie w miejscowościach Miłkowice i Grzymalin oraz w okolicach miejscowości Lipce, wspólnie i w porozumieniu, wbrew przepisom Ustawy o odpadach, odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych, w taki sposób, że mogło to spowodować obniżenie jakości wody i powierzchni ziemi.
Wszyscy oskarżeni przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Oskarżony Jarosław J. oświadczył, że chciałby dobrowolnie naprawić wyrządzoną szkodę i zobowiązał się do legalnego usunięcia odpadów z miejsc ich ujawnienia. Już wywiązał się z tego zobowiązania. Przed prokuratorem zadeklarował wolę dobrowolnego poddania się karze.
Podobnie jak Dominikowi W. i Michałowi W., grozi mu od roku do lat 10 pozbawienia wolności oraz wysoka nawiązka na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
co trzeba mieć w głowie żeby pod domem wyrzuć takie śmieci. Ale wsadzać za to do więzienia byłoby głupotą. Za karę powinni wszyscy dostać 10 lat sprzątania lasów w okolicy. I to byłaby kara adekwatna.
Ale on przecież nie pod swoim domem wywalił te beczki. Więc żona mu powiedziała, że jest EKO! A może dla przykładu trzeba by odwieźć te beczki pod jego dom a tam je zapałką zutylizowaç?!!!!
Jaki wójt taka gmina
Akt oskarżenia przykrojony precyzyjnie jakby chirurgicznym lancetem. Został sformułowany przeciwko trzem osobom o przestępstwa nielegalnego składowania, usuwania i transportowania odpadów. Inne osoby nie mogły być choćby zahaczone, a cóż dopiero skaleczone. Można domyślać się, że odpady miały legalne pochodzenie, być może z Niemiec, legalnie zgodnie ze sztuką transportowane do Miłkowic, legalnie zgodnie ze sztuką składowane w Miłkowicach i zgodnie ze sztuką składowanie zostało opłacone. Nielegalne było podrzucanie odpadów do Grzymalina i Lipiec, bo wtedy stawały się niebezpieczne i mogły spowodować obniżenie jakości wody i powierzchni ziemi.