
Marcin G. - ojciec skatowanego niespełna półrocznego chłopczyka, który w poniedziałek zmarł w szpitalu w Głogowie - jako osiemnastolatek zabił w Legnicy swą matkę, bo nie pozwoliła mu zrobić w domu prywatki. Ze względu na chorobę psychiczną uniknął więzienia. Biegli uznali, że był niepoczytalny.
Marcin G. i Monika M. od marca siedzą w tymczasowym areszcie. Sąd w Głogowie przedłużył im pobyt za kratami o kolejne trzy miesiące.
Młodszy z ich dwóch synów też miał na imię Marcin. W lutym Monika M. zgłosiła się z nim do szpitala w Zielonej Górze. Lekarze zdiagnozowali u chłopca ciężkie obrażenia głowy i klatki piersiowej. Znajdujące się w stanie krytycznym niemowlę podpięli do respiratora. A ponieważ rozpoznali ślady znęcania się, powiadomili prokuraturę.
Marcinek miał wówczas niespełna trzy miesiące. Najprawdopodobniej był bity niemal od dnia narodzin. Cierpiał. Ze względu na obrażenia nie był w stanie samodzielnie przełknąć śliny, przyjmować pokarmów, miał problemy z oddychaniem. Zmarł w poniedziałek, już jako Piotruś - rodzice zastępczy zmienili mu imię; nie chcieli, by kojarzyło się z oprawcą. Choć lekarze robili co mogli, nie dożył nawet pół roku.
Jego brat, dwuletni Filip, miał więcej szczęścia, bo żyje, ale z badań psychologicznych wynika, że też był maltretowany.
Oboje - Marcin G. i Monka M. - znęcali się nad chłopcami. W śledztwie wzajemnie obrzucają się oskarżeniami. Prokuratura ustala, które z nich zadało niemowlęciu śmiertelne ciosy. Rodzice chłopców zdają sobie sprawę, że mogą odpowiadać za zabójstwo i spędzić resztę życia w więzieniu.
40-letni obecnie Marcin G. do Przemkowa przeprowadził się z Legnicy. Miał 18 lat, gdy zabił matkę, bo nie pozwoliła mu zaprosić kolegów na przyjęcie. Udusił ją, zwłoki upchnął do tapczanu i wieczorem urządził prywatkę. Grała muzyka, lał się alkohol, a obok w skrzyni na pościel leżał trup. Po imprezie Marcin G. z pomocą kolegi przeniósł ciało matki do samochodu i wywiózł pod Chojnów. Porzucony w rowie zwłoki znalazł później przypadkowy przechodzień. Był rok 2003.
Marcinowi G. groził proces o zabójstwo, ale biegli psychiatrzy zdiagnozowali u niego chorobę psychiczną. Gdy mordował matkę miał być niepoczytalny. Do więzienia trafił tylko kolega, który pomagał w zacieraniu śladów. Decyzją sądu, sprawa Marcina G. została umorzona a on sam trafił na leczenie na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.
Po zakończeniu leczenia pracował w Niemczech. Związał się z pochodzącą ze Złotoryi 34-letnią Moniką M.. Razem zamieszkali w Przemkowie.
Jego strona na Facebooku jest pełna antyukraińskich, antyżydowskich, rasistowskich i antyklerykalnych treści. Przez pewien czas w zdjęciu profilowym miał swastykę. Potem wymienił je na zdjęcie mężczyzny z demonicznym uśmiechem. To grafika, której na stronie demotywatory.pl, towarzyszy podpis: "W każdym z nas siedzi psychopata. Lecz tylko od ciebie zależy, czy pozwolisz mu się uwolnić". Gloryfikował Putina i jego atak na Ukrainę. W kwietniu 2023 roku chciał jechać na front wojny rosyjsko-ukraińskiej. "W zabijaniu jestem nienajgorszy (praktyki mam za sobą), umiem posługiwać się różnym rodzajem broni a co najważniejsze z dumą wesprę Federacje Rosyjska. Czekam na oferty" - pisał.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To się dzieje jak sądy dają mały wymiar kary osoba niepoczytalnym zabójca to zabôjca tego nie można tolerować odrazu dożywocie czy jest chory czy nie ludzie giną z ich rąk