Reklama

Ważny świadek w procesie drobiarki oskarżonej o handel ludźmi

Dobiega końca proces Alicji Ś, właścicielki kurników pod Prochowicami, w których - według prokuratury - przez 23 lata był przetrzymywany jak niewolnik Rosjanin Mikołaj Jerofiejew. Przed Sąd Okręgowy w Legnicy policjanci doprowadzili z zakładu karnego kobietę, która w 2020 roku zorganizowała mu ucieczkę. Zeznania tego świadka są kluczowe dla sprawy, ale w trakcie przesłuchań broniącemu Alicję Ś. mecenasowi Marcinowi Harasimowiczowi udało się zasiać ziarno wątpliwości.

Kobieta przez 16 lat pracowała na ferie drobiu Jana i Alicji Ś. Tam poznała Mikołaja Jerofijewa, byłego pracownika cywilnego Armii Radzieckiej, który w 1993 roku nie wrócił z wojskiem do Związku Radzieckiego i nielegalnie ukrywał się w Polsce.

- Wyganiali go do roboty jak psa - mówiła w sądzie o drobiarzach spod Prochowic. - Ciemną nocą wracał. Wyzywali go. Widziałam nie raz, jak był bity. Był głodzony. Dostawał do jedzenia resztki pozbierane z talerzy. Czym mogłam, to się z nim dzieliłam. Kiedy wyjeżdżałam na urlop, modlił się, żebym wróciła, bo chodził głodny. Spał w pokoiku przy piecu w jednym z kurników, ale nie miał pościeli. Tam były szczury. Myszy mu chodziły po głowie. Do mycia miał tylko zimną wodę, ale nawet ręcznika mu nie dali.

Mówiła, że państwo Ś. zabrali mu dokumenty. Wykorzystywali jego bezradność i strach przed deportacją do Rosji. Według kobiety, mieli darmowego parobka, bo Mikołaj Jerofiejew za pracę nie dostawał żadnych pieniędzy. Państwo Ś. zdawali sobie sprawę z jego beznadziejnego położenia. Świadczą o tym wypowiadane z pogardą słowa: "Gdzie pójdzie ten ruski chuj...". Alicja Ś. miała często wyzywać Rosjanina od debili, a jej mąż, już nieżyjący, bił go "z liścia" po twarzy.

Zeznająca przed sądem kobieta odegrała w historii Mikołaja Jerofiejewa ważną rolę. Razem z innym drobiarzem, poruszonym losem Rosjanina, pojechała zabrać go od państwa Ś. Tak skończyła się 23-letnia niewola. Mikołaj Jerofiejew dostał od nowych gospodarzy dach nad głową i wszystko, co potrzebne do życia. Zapewnili mu opiekę prawną, pomogli w (skutecznych) staraniach o polskie obywatelstwo, wspierają w walce o odszkodowanie za lata krzywdy.

Mecenas Marcin Harasimowicza, który broni Alicji Ś., próbuje przekonać sąd, że zeznania byłej pracownicy z kurników są niewiarygodne. Przedstawił dokonane dyktafonem nagranie, w którym kobieta wyznaje synowi oskarżonej, że dała się omotać i naplotła głupot. Pada tam niejasna, wieloznaczna wzmianka o 15 tys. zł, które według obrony świadek dostał w zamian za obciążenie byłej pracodawczyni. I stwierdzenie, że Alicja Ś. nie była złą osobą.

Do prawdy sąd będzie próbował dojść na następnej rozprawie, na którą na wniosek pełnomocnika Mikołaja Jerofiejewa zarządzono konfrontację świadka z osobą wymienioną w nagraniu.  

Aplikacja tulegnica.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo tuLegnica.pl




Reklama
Wróć do